sobota, 23 lutego 2013

Ciężki dzień

Głupio tak zaczynać wpis od marudzenia, ja jednak zacznę. 

Znacie takie dni, gdy obudzeni za wcześnie, z za późno wypitą kawą, snujecie się po domu, myśląc tylko tym, jak wiele jeszcze musicie dziś zrobić? 

Wszystko zaczynając, niczego nie kończąc, biegałam dziś z kąta w kąt próbując zebrać się w sobie. 
Nie cierpię dni, gdy wszystko staje na bakier. Mąż obudził się chory, dzieci - marudne, a ja, z pękającą głową. Jakoś to trzeba wszystko ogarnąć, od czegoś zacząć, ale od czego? Dobrze, że chociaż po południu głowa przestała mi pękać. Teraz już tylko ćmi. Na szczęście udało mi się jakoś wyjść z tego rozgardiaszu z obronną ręką. Obiadek, cudem, zrobiony na czas, w domu porządek (był, bo już nie ma ), to i humorek od razu mam lepszy. Nawet dzieciaczki przestały marudzić, i czekam tylko aż zasną. Dopiero wtedy poczuję, że tak na prawdę wszystko jest w porządku. 

Gdy dzieci pójdą spać, gdy w domu zrobi się cicho - to moja chwila. Mój czas. Uwielbiam te momenty, dopiero wtedy na prawdę zaczynam odpoczywać. Siadam wtedy wygodnie w fotelu, przy komputerze, przy książce, krzyżówce, zaopatrzona w kubek gorącej zielonej herbaty, oczyszczam umysł, by już w spokoju szykować się do snu. 
To taka pora, że myśli jest najwięcej, lecz tak łatwo je sobie poukładać ... i tak się zastanawiam, czy tylko ja miewam takie dni? Czy tylko ja tak kocham wieczory?

Dobranoc. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)