"Mamo, wnerwiasz mnie"
Usłyszałam dziś od mojej Roksany.
Słucham?
"No wnerwiasz mnie już tym gadaniem.
Nic tylko sprzątaj, sprzątaj, sprzątaj ... NUDZI MNIE SPRZĄTANIE!"
Normalnie wiele nie brakowało, a faktycznie skończyło by się klapsem.
Nie dość, że upał, gorąc, oddychać nie idzie, chłopcy płaczący, Ola marudzi to jeszcze ta - o z takimi tekstami wyjeżdża. Uhh. Zagotowałam się w środku jak nic.
W kąt postawiłam, po wyjściu z kąta pięć minut na porządki dałam i jeszcze embargo na bajki do wieczora nałożyłam, a co!
Inna to sprawa że ma trochę racji to dziecię, bo nic tylko ostatnio jazgolę.
Choroba dzieciaczków dobija mnie już, katar odchodzi to się kaszel przypałętał, chciało by się wyjść z domu, do ludzi a tu lipa. Siedzieć trzeba bo dzieci chore. Drugi tydzień. W domu. Masakra.
Ma rację! Bo co to za zabawa, jak co 15 minut matka głowę do pokoju wtykając psioczy w kółko? Kołdrę odłóż, brata zostaw, poduchy na miejsce, klocki pozbieraj, schowaj te ubrania .... i tak w koło i w koło ... sama bym się na siebie wściekła!
Gdybym była nią.
Bo sama sprzątać wciąż tego samego nie znoszę.
Robię porządek? To ma być czysto!
Nie jakoś hermetycznie,
nie z obłędem, ale czysto.
Tak bym sama, idąc Oskara śpiącego odłożyć, na aucie pół pokoju nie musiała przejeżdżać, bym na kołdrze zrzuconej na podłogę hamować nie musiała, bym nie zaliczyła lądowania na klocku ... uderzając z impetem TYM malutkim palcem u stopy o łóżko - pod którym szyderczo hihrają się chochliki zwane Pet Shop ... albo lalki Barbie, albo misie.
Parzą i śmieją się ze mnie, że nieporadna jestem.
No jestem!
Trudno!
Zostaje mi się wkurzać!
Zresztą i to dziecinka po mnie odziedziczyła pewnie.
Bo nie tylko ja zła chodzę. Dzieci też fioła dostają! Bo by chciały ... lody by chciały, nad jezioro, soku z lodówki, albo mleka chociaż, do koleżanki, do kolegi - a matka co?
A matka mówi NIE!
Nie bo gardło, nie bo gorzej, bo zastrzyki będą, bo wiatr, bo burza, bo to, bo tamto - lipa!
A jak się "twórczo" bawić zaczną to zaraz pościel cała na ziemi, łóżeczka wybebeszone,
lalki w kuchence, klocki pod dywanem, autka pod stopami i wszystko nie tak.
I jak tu ich opanować? Jak powstrzymać?
O kredki się biją, kartki sobie zabierają, wszystko jest moje i nic twoje nie jest ... wszystko na opak!
Aaa ... Oskar już na wszystkie łóżka wchodzi!
Co teraz? Zamykać mam w pokoju jednym?
Stać i dzień cały pilnować?
Obiadu nie robić,
śmieci nie wynieść?
Czemu?
Bo się boję!
Że spadnie!
Że krzywdę sobie zrobi.
Łóżeczko przebolałam, Oli łóżko również, ale nasze?
A na którym myślicie Olunia rączkę sobie złamała?
Na naszym oczywiście.
Sic!
Jakieś pomysły?
Jak opanować chorą czwórkę?.
Gdy wszystko już jest na nie?
No tak ciężka sprawa czwórka dzieci w domu już od dłuższego czasu. Masakra i tak Cię podziwiam że dajesz radę bo ja czasem dwa dni z jedną dwulatką na głowę dostaję a gdzie z czwórką. szacun.
OdpowiedzUsuńnie wiem co poradzić bo każde zabawy już pewnie przeszliście wzdłuż i wszerz. Wiem że wszystko ciągle się nudzi nawet najfajniejsze bajki czy książki.
Może malowanie ale wtedy dom może być cały pomalowany
Może wspólne wycinanie -tylko tu też bałaganu mnóstwo
Może jakiś namiot z stołu i koca - tylko tam może być gorąco i duszno.
Ale to pewnie wszystko znacie :)
Znamy, to siedzenie po prostu dobija :)Bo chciało by się gdzieś wyjść, pojechać, nad jeziorem kuperki pomoczyć a tu lipa.
Usuńmały palec u nogi służy ku temu, by wynajdować każdy twardy i ostry kant w domu,tak samo piszczele
OdpowiedzUsuńa z dziećmi.... im bardziej ingerujesz, tym bardziej robią swoje i wkurzają
nie uchronisz dziecka przed wystkim, choć bardzo bys tego chciała
Ehh ... te małe palce i te piszczele to przeklęte mam - a raczej szafki, półki, kanty, krawędzie, klocki, samochodziki i wszystko inne co do szkód cielesnych bezpośrednio przyczynia się.
UsuńMasz rację że nie uchronię. Ale spróbować warto. Choć trochę.
Z łóżkiem to po tym złamaniu fiksować zaczęłam. Wcześniej mnie to nie ruszało tak bardzo.
Patentów na czwórkę nie mam. Ba! Nawet na temat jednego trudno mi jeszcze coś powiedzieć, bo doświadczenie dopiero zbieram. Też czasami się złoszczę - dziś o piątej rano musiałam wyjść z sypialni, żeby nie oszaleć, kiedy mój Syn od godziny stał w łóżeczku i marudził... Tak to już jest. I tak świetnie dajesz sobie radę, podziwiam!
OdpowiedzUsuńCo do czwórki, to wszystko jeszcze przed Tobą :) Czy daję radę? Czasem tak, a czasem ... czasem mam po prostu dość. Jak każda z nas, mamusiek. Czasem po prostu tak trzeba.
UsuńHej :) fajnie piszesz :) ja mam trójkę - wystarczy mi :) a jaki jest mój patent? wyluzować, zlać i co najwazniejsze uczyć. Każde z moich pociech wałkowało po milion razy złażenie z łóżka, ze schodów, wchodzenie i schodzenie z krzeseł - przy mnie, bez pomocy, tylko z asekuracją. Przy takiej gromadzie nie da się być wszędzie - a skoro się nie da, to trzeba szkraba nauczyc, pokazać. Tak dla zachęty - mój roczny syn wchodzi i schodzi ze wszystkiego co ma do 50 cm - łóżko, krzesło, tyłem schodzi ze schodów, przechodzi przez zabawki i włazi do kubłów ... 3mam kciuki :) i wrzuć na luz :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńMyślę że masz rację.
Najważniejsze - to nauczyć. Przyznam, że moi chłopcy schodzić z łóżka potrafili mając 8 miesięcy. Musiałam ich nauczyć bo zdarzało mi sę zasnąć w trakcie karmienia i przebudzałam się gdy próbowali przeze mnie przeleźć próbując wydostać się z łóżka. Schodów jeszcze nie uczyłam, choć powinnam - roczek zbliża się wielkimi krokami, chłopcy potrafią już chodzić, wchodzą na poduchy, do i z łóżeczka, sami wejdą do basenu i z niego wyjdą. Tylko ta obawa wciąż we mnie siedzi, że nie upilnuję, że coś się stanie. Choć masz rację. Powinnam spróbować wyluzować, odpuścić :)
zapraszam do nas na wyniki losowania roczkowego rozdania:D
OdpowiedzUsuńKochana! Ależ mnie zaskoczyłaś :) Dzięki wielkie!
UsuńWysłałam ci wiadomość na e-mail :)