Było cięcie! Ostre cięcie! Na nic prośby i błagania! Na nic lament i ucieczki! Czas najwyższy by to zrobić, więc trzeba było wziąć głęboki oddech, przygotować sprzęty i ...
Oto efekty!
Dnia pańskiego 13, miesiąca października, Anno Domini 2013 moi dwaj synowie zostali potraktowani maszynką do strzyżenia :D Strzyżenie było praco- i czasochłonne, ale bezstresowe (dla nich oczywiście), bezpłaczowe (to też dla nich) i skuteczne. Chłopców strzygł głownie mąż (ja zagadywałam). Potem przyszła kolej na męża, którego strzygłam ja, a on zagadywał mnie :D
Kochanie nie wierć się bo ci z tyłu strzałkę na karku zrobię jeszcze.
A zrób.
Poważnie?
No czemu nie.
(Zatrwożona wyzwaniem przyłożyłam maszynkę za uchem ... i ... )
Nie! Żartowałem!
No wiesz! Mówiłam że nie masz się wiercić! Teraz to już muszę wyrównać!
W ten oto sposób mąż mój ma ładnie wystrzyżony kark.
I piękną strzałkę ku niemu skierowaną ...
Zdjęcia nie pokażę. Jeszcze życie mi miłe ... młoda jestem i wogóle ... po co ryzykować :D
super :) mój mąż nigdy by nie oddał się w moje ręce hehe
OdpowiedzUsuńMój teraz też się chyba dwa razy zastanowi :D
UsuńMy wojego Maciusia pierwszy raz obcieliśmy tuż p skończonym roczku i obecnie ma 17 miesiecy i co 2 miesiące conajmniej obcinamy go :)
OdpowiedzUsuńA miał takie cieniutkie włoski przed pierwszym strzyżeniem? Czy grubsze? Bo moje urwisy to "piórka" miały :)
Usuń