czwartek, 9 października 2014

A ręce wciąż mam wolne

Rzucone w kąt, nie chciane, niekochane. Obrosłe pajęczyną wspomnień, ze śladami markera na klapie. Kawał solidnej historii, kawał naszego życia, od którego tak często odwracamy się wchodząc w dorosłość. Bo już nie wypada. Bo lepiej co innego. Bo kojarzą się ... ze szkołą. 




A pamiętasz, jakie kryły się tam cuda? Kartka, od pierwszego chłopaka. Liścik z magiczną treścią "Spotkajmy się po szkole", papierek po gumie, tej specjalnej, wyjątkowej, bo od niego, maminy łańcuszek, skrzętnie schowany przed jej oczyma, który w szkole podnosił prestiż, pierwsza fajka, na dnie upchana podpaska, milion sekretów i tajemnic schowanych gdzieś głęboko w środku.


A pamiętasz, jak dobrze, zjeżdżało się na nim z górki? Jak dobrze, rzucało się nim w dal? Pamiętasz, jaką odległość szkolnego korytarza, potrafił pokonać za jednym zamachem? Czyj dojeżdżał jako pierwszy pod ścianę? Służył jako bramka na boisku, i jako piłka do kosza czy słupki do slalomu.  Tak często, porzucany. Im bardziej czuliśmy się dorośli, tym bardziej był niepotrzebny. Mamoooo, to siara! Mamooo, ja chcę torebkę! Nie wezmę go do szkoły! 

A przecież jest praktyczny i funkcjonalny. Przecież zmieścisz w nim laptopa, schowasz aparat i książki. Picie dla dziecka, zabawki, bułkę jakąś, pampersa na zmianę, chusteczki, portfel ... i wciąż masz wolne ręce. I wciąż masz swobodę ruchów. I wciąż dbasz o zdrowy kręgosłup, który z biegiem lat, i tak dokucza coraz bardziej.  


Z plecakiem możesz biegać, możesz jeździć na rolkach, na rowerze, możesz ganiać po placu zabaw, iść do lasu, na grzyby, czy na zakupy. i wciąż masz wolne ręce. Ja mam. Mam plecak, i odkrywam od nowa jego zalety. Co w nim noszę? Wszystko chyba! Piłkę na plac zabaw, książkę i laptopa.  Picie, chusteczki, przekąskę. Aparat, pampersa, parę groszy w razie W ... . Gdy dzieci zajęte są zabawą, mogę spokojnie poczytać, lub zająć się zaległym zleceniem. W międzyczasie cyknę parę fotek, picie dam, bo spragnieni, sama z nimi pobiegam, pokopię ... na placu zabaw, na boisku, czy w parku, nie ważne gdzie pędzimy, plecak na prawdę się przydaje. 


Jest mocny, solidnie uszyty. Nie raz upychany tak, że zamek zapinał się cudem, a jednak wciąż trzyma. Nie raz, rzucany gdzieś w trawę, byle szybciej zacząć dobrą zabawę, wciąż wygląda na nowy. 

Wygodne, szerokie  szelki, z różnymi zmagały się ciężarami. Książki, zakupy,  butelki dla chłopców..., co mogę, kładę. Im cięższe, tym chętniej, bo lżej jest nosić plecak, niż torbę z nierównomiernie rozłożonym ciężarem. Mokra piłka, a obok niej, w specjalnej kieszeni pokrytej dodatkową pianką, dobrze umocowany laptop. Nic mu się nie stało. Laptopowi znaczy.  Plecakowi też nie. Przetarłam wnętrze suchym ręcznikiem i w sumie, można było zabrać go z powrotem na wojaże. 



Przeżył deszcz na boisku i udało mu się ochronić wnętrze przed zamoczeniem. Oj, jak by przemókł, jak by do laptopa dostałą się woda ... na szczęście nie. Książki z biblioteki i laptop, dotarły do domu suchutkie. O skarby noszone w środku, mogę być spokojna.  

Neutralne kolory nie będą gryzły się ze strojem.  Stonowany, elegancki, uniwersalny, ciut młodzieżowy wygląd sprawia, że nie raz podkrada mi go mąż. A pytałam, czy będzie go chciał... nieee, po co mi plecak, przecież nie używam ... Akurat. A do pracy to kto go podkrada? Kto zabiera go na zakupy? Kto wozi w nim kawę, kanapki? Hmm? 


Firma MARBO zadbała o jakość i wykończenie plecaka. Uszyty ze wzmacnianego materiału RIP-STOP 600,  z wszytymi zamkami i  regulatorami  firmy YKK, nadaje się zarówno na studia, do pracy, jak i na mniejsze wypady za miasto. 


To typowy plecak miejski, ale sprawdza się też w plenerze.  Jest praktyczny i wygodny.  Można zmieścić w nim dużo, choć on sam jest leciutki, a jego pojemność to 9 do 15 litrów.  Na studia, do pracy, na plac zabaw, czy do parku ... nie ważne gdzie go zabierzemy i tak spełni swą funkcję.  Nie muszę chyba wspominać o tym, że czego bym nie zabrała, mam wolne ręce. Idąc gdzieś z dzieciaczkami, to przecież podstawa.  Nie szarpię się z nimi poprawiając co chwila torebkę, nie idą trzymając się za pasek czy spodnie. Możemy iść w świat, trzymając się za ręce. Spokojnie, bezpiecznie, beztrosko. 
Najlepiej!



A wy macie jakieś ciekawe wspomnienia, związane z plecakami? Zdradźcie, co biedne plecaki musiały przy was przeżywać? :)

2 komentarze:

  1. Oj ja tam dbałam o swój plecak - obojętnie do jakiej szkoły chodziłam, nie było rzucania nim i pomiatania! Pamiętam, jak zaczynałam zawodówkę, mama kupiła mi taki fajny, czarny, skórzany plecak i jeszcze przed pierwszym dniem szkoły, nasza psinka wygryzła mi kawałek skóry w klapie plecaka! Ależ ja byłam wściekła! Jak na złość w domu nie było czarnej wełny, to wpadłam na pomysł, że wygryzioną dziurę w klapie zaszyję czerwoną wełną! Efekt był super:) No i po plecaku aż do końca zawodówki wszyscy mnie rozpoznawali - nikt nie miał takiej klapy w swoim tornistrze :) Hi, hi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh, pamiętam jak chłopcy z klasy, używali plecaków do gry w kosza :D
      Ja aż tak nie szalałam, ale zdarzało mi się zjechać zimą z górki, czy potraktować plecak jako ... siedzenie :D

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)