poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Coś do prania i kochania czyli wizyta listonosza

Dzisiejszy dzień zaczął się bardzo przyjemnie. Listonosz dostarczył dziś próbki, które wygrałam w mini konkursie na FB oraz książkę, którą wygrałam w konkursie na stronie Parreting.pl. 

Moja wygrana od Dzidziusia :)
Bardzo się cieszę z obu prezentów ...
 chociaż książkę na razie upchnęłam w najciemniejszym
 i najmniej dostępnym kącie szafy. 
Dlaczego?
 Same poruszane tam tematy wywołuja na mej twarzy rumieniec, 
a zdjęcia ... no cóż - jaz będę miała dzien bez dzieci to może zabiorę się do lekturki. 
Bo sama w sobie zapowiada się bardzo ciekawie :)

Okładka
Ale tak to ze mną jest ... 

Tył okładki 
niby czwórka dzieci w domu i wszystko się wie,
 ale gdy przychodzi do rozmowy to od razu moja twarz zmienia kolor z bladego
 na piękną piwonię
- czym zawsze doprowadzam męża do śmiechu
 i nie raz mi dokucza, byle ten rumieniec na twarzy zobaczyć :) 

To zdjęcie jeszcze nie wywołuje takiego rumieńca ale są inne :) Których nie pokażę :)
Tak to już z tymi mężami jest :)




4 komentarze:

  1. jak skończysz pranie to do dzieła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki podeślę kurierem i się biorę za lekturę ... a i może ciut teorii spawdzę ... kto wie ...

      Usuń
  2. Mój narzeczony też mnie specjalnie zawstydza. A jak już jestem cała rumiana na policzkach, to podchodzi i mówi: "a teraz pokaż jak się wstydzisz!" i zagląda, a ja się chowam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ci mężczyźni :) Zawsze znajdą sposób żeby nam dodać rumieńców :D

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)