Gdy dwójka łobuzów kolejny dzień płacząca i Ola ciągle na kolana się gramoli,
gdy zza jej pleców Roksanka ręce spragniona czułości wyciąga,
co zrobić?
Gdy za oknem plucha deszcz bije o szyby
i szaro i buro i tak niespokojnie,
co zrobić?
Zabawki już nudzą, kredki już nieciekawe, muzyka nie fajna i obiad niesmaczny,
co zrobić?
Gdy mama na swoich tysiące sposobów się stara i prosi i błaga i krzyczy
- co zrobić?
Gdy nerwy na sznurku i czuję, już czuję że zaraz za chwilę wybuchnę
od środka rozerwę na strzępy i wydrę się wrzasnę że ja też człowiek ...
Mam sposób.
Najprostszy, najgłupszy, najbardziej skuteczny!
Podłoga!
I w du...szy mam obiad i w du...szy bałagan, i wszystko co powinnam zrobić.
Zostawiam to wszystko, przestaję wciąż myśleć i kładę się na podłogę.
Nie biorę zabawek, nie biorę poduchy,
ni koca, maskotki czy kawy ...
po prostu się kładę i w chwili tak krótkiej mam obok siebie gromadę.
I kładą się obok, na ręce, na nogi, na plecy i głowę i wszystko.
I tulą się szkraby i pieszczą, gramolą bo przecież jest mama tak blisko.
Nie mówię, nie śpiewam, nie myślę lecz czuję i słyszę tą radość, te piski ...
i siły wracają, dzieciaczki znudzone szukają już nowej pożywki.
Olunia biegusiem do lalek ucieka, Roksanka o kartkę mnie prosi.
A chłopcy spokojnie wracają do siebie, już nikt się na siebie nie złości.
Czasem to te najprostsze czynności,
najzwyklejsze gesty,
bezmyślne, bez wysiłku,
nic nie znaczące,
znaczą najwięcej.
Dziś się o tym przekonałam.
By wyciszyć nerwy i swoje i dzieci,
odetchnąć
i zdystansować się do wszystkiego co nas w sercu boli,
wystarczy położyć się na podłodze i zamknąć oczy.
To wszystko.
Tak niewiele czasem potrzeba do szczęścia ...
Czasem do szczęścia potrzeba tak niewiele ... brudne kolana i uśmiechnięte buzie. Tak przed wczoraj wracaliśmy z ogródka ... |
Brudne dziecko to szczęśliwe (podobno) :D
OdpowiedzUsuńJako dziecko uwielbiałam niedzielne poranki, gdy wraz z rodzeństwem ładowaliśmy się do rodziców do łóżka i wszyscy się łaskotali, śmiali i dokazywali. Nic, że zazwyczaj kończyło się płaczem, bo ktoś spadł z łóżka, bo wyrżnął głową o kant itd... Najważniejsze było, że rodzice byli wtedy w 100% dla nas. Dzieci to potem pamiętają. Sama staram się by dla Demolki zawsze znaleźc czas taki, gdy może nacieszyc się bliskością bez mojego myślenia o obowiązkach.
Brawo Mamo!
(niby sama mam 3 rodzeństwa, ale Mamy gromadki zawsze podziwiam - ja przy jednej padam zazwyczaj)
Dziękuję :) Nas w domu było dziewięcioro i potrafiliśmy pakować się rodzicom do łóżka :) I pamiętam to do dziś :)
Usuńgwarno i wesoło :)
OdpowiedzUsuńTak być musi :D
UsuńCudna taka duża rodzinka. Ja zawsze chciałam mieć kilkoro dzieci. Po cichu zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńSkoro już zawitałaś na moim blogu - z czego bardzo się cieszę - może zechcesz wziąć udział w moim Candy???
Z przyjemnością dołączę :) Dziękuję za zaproszenie i witam w mych skromnych progach :)
Usuń