wtorek, 21 maja 2013

Plackiem leż

Gdy dwójka łobuzów kolejny dzień płacząca i Ola ciągle na kolana się gramoli, 
gdy zza jej pleców Roksanka ręce spragniona czułości wyciąga,
 co zrobić? 
Gdy za oknem plucha deszcz bije o szyby
 i szaro i buro i tak niespokojnie, 
co zrobić? 
Zabawki już nudzą, kredki już nieciekawe, muzyka nie fajna i obiad niesmaczny,
co zrobić? 
Gdy mama na swoich tysiące sposobów się stara i prosi i błaga i krzyczy 
- co zrobić? 
Gdy nerwy na sznurku i czuję, już czuję że zaraz za chwilę wybuchnę
 od środka rozerwę na strzępy i wydrę się wrzasnę że ja też człowiek ... 
Mam sposób. 
Najprostszy, najgłupszy, najbardziej skuteczny! 

Podłoga!

I w du...szy mam obiad i w du...szy bałagan, i wszystko co powinnam zrobić.
 Zostawiam to wszystko, przestaję wciąż myśleć i kładę się na podłogę. 
Nie biorę zabawek, nie biorę poduchy, 
ni koca, maskotki czy kawy ... 

po prostu się kładę i w chwili tak krótkiej mam obok siebie gromadę. 
I kładą się obok, na ręce, na nogi, na plecy i głowę i wszystko. 
I tulą się szkraby i pieszczą, gramolą bo przecież jest mama tak blisko. 
Nie mówię, nie śpiewam, nie myślę lecz czuję i słyszę tą radość, te piski ... 
i siły wracają, dzieciaczki znudzone szukają już nowej pożywki. 
Olunia biegusiem do lalek ucieka, Roksanka o kartkę mnie prosi. 
A chłopcy spokojnie wracają do siebie, już nikt się na siebie nie złości. 

Czasem to te najprostsze czynności, 
najzwyklejsze gesty,
bezmyślne, bez wysiłku, 
nic nie znaczące, 
znaczą najwięcej. 

Dziś się o tym przekonałam. 
By wyciszyć nerwy i swoje i dzieci,
odetchnąć
i zdystansować się do wszystkiego co nas w sercu boli,
wystarczy położyć się na podłodze i zamknąć oczy. 
To wszystko. 
Tak niewiele czasem potrzeba do szczęścia ...

Czasem do szczęścia potrzeba tak niewiele ...
brudne kolana i uśmiechnięte  buzie.
Tak przed wczoraj wracaliśmy z ogródka ...

6 komentarzy:

  1. Brudne dziecko to szczęśliwe (podobno) :D
    Jako dziecko uwielbiałam niedzielne poranki, gdy wraz z rodzeństwem ładowaliśmy się do rodziców do łóżka i wszyscy się łaskotali, śmiali i dokazywali. Nic, że zazwyczaj kończyło się płaczem, bo ktoś spadł z łóżka, bo wyrżnął głową o kant itd... Najważniejsze było, że rodzice byli wtedy w 100% dla nas. Dzieci to potem pamiętają. Sama staram się by dla Demolki zawsze znaleźc czas taki, gdy może nacieszyc się bliskością bez mojego myślenia o obowiązkach.
    Brawo Mamo!
    (niby sama mam 3 rodzeństwa, ale Mamy gromadki zawsze podziwiam - ja przy jednej padam zazwyczaj)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nas w domu było dziewięcioro i potrafiliśmy pakować się rodzicom do łóżka :) I pamiętam to do dziś :)

      Usuń
  2. Cudna taka duża rodzinka. Ja zawsze chciałam mieć kilkoro dzieci. Po cichu zazdroszczę!
    Skoro już zawitałaś na moim blogu - z czego bardzo się cieszę - może zechcesz wziąć udział w moim Candy???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością dołączę :) Dziękuję za zaproszenie i witam w mych skromnych progach :)

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)