poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Bunt dwulatki?

Nie, nie i nie. 
Wiecie, ile razy dziennie można usłyszeć to słowo? 
W różnym natężeniu, o różnym stopniu głośności,
 w najróżniejszych sytuacjach - ciągle i w kółko jest NIE. 
Tak,  to Ola ostatnio pokazuje nam swoją przekorę. 

Nie chce jeść, ale gdy sami jemy podsuwa się do talerza z otwartą buzią.  Twierdzi, że nie ma kupy, a zapach unosi się taki że połowa mieszkańców naszej miejscowości w maski gazowe  chyba powinnam zaopatrzyć.  Nie chce się bawić, nie tym, nie tamtym, po czym wybiera to, czym akurat bawi się ktoś inny.    Nie będzie malowała kredkami bo woli mazaki, które schowane są na górnej półce w szafce i oczywiście sama kombinuje jak się do nich dostać.  Nie chce spać, ale wygoniona w końcu do łóżka z nakazem połóż się - zasypia w pół minuty.   wszystko z fochem, płaczem i marudzeniem.   Wszystko na nie.  Chyba dopadła nas zmora. 
Bunt dwulatka. 

Czym jest ów bunt?
Bunt dwulatka nie jest niczym innym, niż początkiem uświadamiania sobie, że dziecko jest odrębną osobą i ma własne zdanie. W związku z tym próbuje je przewalczyć w każdy możliwy sposób. Złością, nerwami, płaczem, krzykiem. Dużo chce, ale nie wszystko może i to doprowadza je do złości i frustracji a nawet agresji. Ciężki to okres dla rodziny i dla dziecka. Jest w nim tak wiele emocji,  a nie może sobie z nimi poradzić.  

Co my robimy?
Czekamy. Po prostu. Gdy bije brata, sadzamy ją z dala od innych by się uspokoiła. Nie chce jeść? Trudno. Będzie głodna to przyjdzie. Wchodzi na segment? Tysiąc pierwszy raz zdejmujemy - mówiąc że nie wolno. Zaciskamy zęby, bierzemy głęboki oddech i jakoś trwamy. nie jest łatwo, nie jest przyjemnie. Jest  masa nerwów, złości i gniewu - staramy się jednak, by przede wszystkim ją uspokoić i zapewnić jej bezpieczeństwo. Ważne jest też by być w pobliżu. I reagować. Nie może być tak, że Ola bije braci bo coś chce, okłada Roksankę bo czegoś jej nie daje. Nie wolno bić. I tyle. Gdy za bardzo szaleje w sklepie - wychodzę. Jeśli mówię, że mnie kupię danej rzeczy - nie robię tego. Zakupy można zrobić później. Jasne granice to podstawa dialogu. Jeśli będziemy zbyt elastyczni - bunt będzie przeciągał się w nieskończoność. Bo nauczymy ją, że odpowiednią ilością krzyku, odpowiednią porcją histerii wymusi na nas wszystko. Ale też nie ograniczamy jej całkowicie. Są decyzje, które może podjąć sama. Pozwalamy jej dokonywać wyborów. Pozwalamy się mylić. I chwalimy za co tylko możemy. 

Mam nadzieję, że ten okres szybko minie. 
Nic na siłę. Na wszystko przyjdzie czas. 
A teraz pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość
 i pomóc naszej Kruszynce w poznawaniu swoich emocji.  
W poznawaniu siebie samej. 

A jak wy poradziliście sobie z buntem?
Jakie macie sposoby na wyciszenie i uspokojenie dzieciątka?
Co u Was się sprawdziło?
Zapraszam do rozmowy!

4 komentarze:

  1. Na pocieszenie dodam tylko,że później masz bunt 3,4,5....16latka, podobno najtrudniejsze jest pierwsze 30 lat macierzyństwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz może jak Gabi przechodziła ten okres? Roksanka przechodziła ten czas w miarę łagodnie. Raz jeden w sumie w histerię wpadła ale spokojnie sobie z tymm poradziliśmy. Miała ocywiście fazę NIE, ale jakoś spokojniej, łagodniej było. A może tak mi się wydaje, bo teraz czwórka a nie jedno :)

      Usuń
    2. adi i gabi :))))))))))))))

      z tym,że oboje nadal w swych buntach trwają, mam zasadę : z terrorystą się nie negocjuje

      Usuń
    3. Nie mów że Adi też!
      Chociaż on w sumie w takim wieku że ani to dziecko, ani dorosły :)
      Ot - młodzież :) A młodzieżowe bunty ... dobrze że to dopiero przede mną :D

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)