poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Dziecięcy bal

Ten rok jest wyjątkowo specyficzny jeżeli chodzi o organizację imprez urodzinowych. 
Nie da się jakoś na raz, w jednym dniu, jednorazowo ... wszystko robimy po kilka razy. 
Bo ktoś nie może, bo ktoś przyjdzie kiedy indziej, później, wcześniej, o innej porze. 

Czy mi to przeszkadza? Czy odczuwam to negatywnie? Jakoś tak wyjątkowo spokojnie do tego podchodzę, bez nerwów, bez szału. Staram się za to, by każda taka impreza była wyjątkowa.  Nie dla gości :P Oni przychodzą, przyjeżdżają na godzinkę, dwie i jadą dalej. Oczywiście przygotowuję poczęstunek, kawą - herbatą chętnie uraczę, posiedzimy, pośmiejemy się - jak to dorośli! 

Ale Dzieci ... to one w tym wszystkim są najważniejsze.
To prawdziwi honorowi goście. Więc gdy goście jadą, gdy mija czas pożegnania, wtedy zaczyna się prawdziwa impreza. Muzyka uniemożliwia wszelakie rozmowy, dudni, hałasuje a i tak ledwo ją słychać wśród krzyku, śmiechu, wrzasków i innych najróżniejszych odgłosów dobiegających z pokoju dzieci. Wtedy w ruch wkracza wyobraźnia, farby do twarzy, balony, bibuła, mamine chusty i koce i szale ...  to wszystko czyni klimat magicznym i wyjątkowym. To czas dzieci. Tylko ich. I robią w tym czasie to, co tylko im się zamarzy. Oczywiście kontroluję, zerkam jednym okiem by były bezpieczne. ale ingeruję tylko jeśli trzeba. I wiecie co? Dzięki temu dzieci są mega szczęśliwe! Nie świętują raz, lecz zawsze kilka dni bajkowych powstaje. 
I mnóstwo wspomnień. 
Radości. 
I Szczęścia. 

Roksana miała więc trzy dni urodzin :D
Pierwszy - kalendarzowo, z życzeniami od nas, lodami, zabawą. Druga impreza odbyła się przeszło tydzień później - wtedy był tort, byli goście ... a wieczorem? Wieczorem za to była dziecięca dyskoteka, z tańcami, zabawami i wygłupami w świetle choinkowych lampek :D  Za to następnego dnia przyszła do Roksanki jej ulubiona koleżanka, która wcześniej być po prostu nie mogła. Szalały całe popołudnie! 
 I choć wiem, że to wszystko mogło być jednego dnia, że mogło być na raz, to nie żałuję :)
Bo największą nagrodą były uśmiechnięte miny moich dzieci :)

Wybaczcie więc jakość zdjęć, bo jak tu uchwycić telefonem taki ruch i takie szaleństwo ...
Uwierzcie po prostu na słowo, że było cudnie :))

















 A ja obiecuję sobie, że kupię wreszcie ten aparat ...
Tyle pięknych zdjęć bym miała gdybym miała dobry sprzęt :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)