czwartek, 21 listopada 2013

Niszczycielskie sidła A(n)dzi.

Przyszła do nas już jakiś czas temu. Obiecała pomoc. Obiecała wesprzeć w szarej codzienności, umilić chwile codziennych porządków, zerwać z rutyną i ciągłymi nerwami. Miała pomóc Kropelkom. Pokazać im, jaką radość można czerpać ze zwykłych codziennych czynności. Obiecała udowodnić, że porządki mogą być radością. Zawsze roześmiana, ze skrzącymi oczami, zarażała śmiechem nas wszystkich. Udowadniała, że zbieranie zabawek może być fajną zabawą. Nasza A(n)-dzia. 


Zaprosiłam ją sama. Pewnego wieczoru, po dniu pełnym walki o każdą leżącą na ziemi zabawkę, po dniu wrzasków że ona nie chce ..., to ja nie będę..., a on wyciągnął..., ja się tym nie bawiłam... odwiedziła mnie i szeptem podpowiedziała - wypróbuj mnie! Tak też zrobiłam.

Początkowo sama siadłam na dywanie, nogą rozgarnęłam sobie miejsce by kuperek wygodnie i w pewnej odległości od kartonu usadzić i ruszyłam. Aaaaaaa(n)- Dzia! Pierwszy klocek znalazł się w kartonie. Za nim znalazł się następny. Roksana przerwała zabawę i zaczęła kątem oka zerkać w moją stronę. Aaaaaa - dzia! Kolejna zabawka z głośnym Pac! wpadła do kartonu wywołując u mnie szeroki uśmiech na twarzy. W drzwiach pokoju stanęli chłopcy. Aaaaa- dzia! Pluszowy misiu trafił prosto do łóżeczka dla lalek wywołując śmiech Roksany. Mamo - nie tutaj! Zobacz!  Aaaaa - dzia! I już misiu leżał wśród reszty maskotek. Do zabawy dołączyli się wszyscy. Ba! Chłopcy, nie trafiwszy do kartonu podchodzili bliżej, byle tylko A-dzia było skuteczne! Wszyscy ucieszeni, rozhasani, próbowali jeszcze i jeszcze. Z kątów pokoju dochodziła głośnie Aaaa - dzia - w różnych intonacjach, ale zawsze ze śmiechem wykrzykiwane. Pokój posprzątany w pięć minut. Wszystkie zabawki na swoich miejscach. A(n)dzia została z nami na dłużej. 

Niestety A(n)dzia postanowiła ewaluować. O Zgrozo! Zamieniła się w potwora! Teraz każdy zostawiony przedmiot może poczuć jej siłę. Talerze po obiedzie, nie uprzątnięte zaraz po spałaszowaniu posiłku - nie znają dnia ani godziny. Kubki, sztućce, cięższe zabawki i piłki ... A(n)dzia opanowała cały dom. Tak. Mąż, po pracy pragnący zaznać chwili ciszy i spokoju poczuł jej siłę, gdy z głośnym i radosnym Aaaa-dzia - wylądował mu na kolanach jego własny but. Ubłocony. 

Lata wszystko. A ja pod nosem psiocząc, wszystko co mogę to z drogi jej usuwam, by kiedyś w łepetynę nie dostać butem. Albo grającym słoniem. Czymkolwiek. Za karę że tak głupie pomysły w życie wcielam i się cieszę. Do czasu ... 

Aaaaaa-Dzia!

6 komentarzy:

  1. no to teraz problem skoro adzia zagościła na dobre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że uda się ją w końcu spacyfikować. Jest skuteczna. Tylko teraz trzeba ją ukrócić :D

      Usuń
  2. no nie zazdroszczę zaistniałej sytuacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nabroiłam :) Życie! Teraz muszę po sobie posprzątać :)
      Żeby tak dało się ją ułaskawić ... :D

      Usuń
  3. Aaa hahaha dobre))) to sobie poprawiłas sytuacje))))

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)