piątek, 23 sierpnia 2013

Znani nieznani

Niepewność, strach, oczekiwanie i radość. Pośpiech, chwila zwątpienia - nadziei ... 
Goście. Nieznani, lecz bliscy, obcy, lecz jakże swoi. 
W świecie internetu znaliśmy się dobrze. 
Wielogodzinne rozmowy, żarty, słowne przepychanki z dozą złośliwości, radość, smutek - wszystko słowem pisanym, na ekranie, a mimo to budziło  emocje, wywoływało uśmiech na twarzy lub potrzebę wsparcia. 
W realu, przechodząc obok siebie moglibyśmy minąć się bez słowa, nie znani, nie rozpoznani - każdy poszedłby w swoją stronę nie przeczuwając nawet że to on/ona, oni. 

Potrzeba odwagi by powiedzieć zapraszam. 
Potrzeba odwagi by powiedzieć - przyjadę. 
Zaprosiliśmy. 
Potrzeba poznania osobiście, rozmowy twarzą w twarz, 
spojrzenia w oczy, wpędzenia czasu wspólne lecz razem, a nie osobno,
 ciekawość ... nie wiem co podpowiedziało by tak zrobić, by zaprosić ich do siebie. 

Gdy przyjęli zaproszenie, gdy na ekranie monitora zajaśniał napis - będziemy - do ciekawości dołączyło oczekiwanie  i masa innych uczuć. Strach, jak to będzie, niepewność, zwątpienie ... nadzieja i szczęście. 

Przyjechali! 
Pełni uśmiechu, niosąc ze sobą zapach morskiej bryzy, uśmiech beztroski, iskry szczęścia w oczach odwiedzili nas i już od progu wiedziałam, że decyzja o zaproszeniu była jedyną słuszną decyzją. 
Radość, swoboda, rozmowa taka jak wtedy - przy ekranie lecz już twarzą w twarz. Bez spięcia, bez nerwów, niepewności. Przecież się znamy. To nic, że widzimy się po raz pierwszy. Znamy się, nasze marzenia, bolączki, problemy nie zmieniają. Jesteśmy tacy sami i nie zmienia tego sposób rozmowy.
 Wciąż bawią te same dowcipy, cieszą te same błahostki i uśmiech wciąż ten sam. 

Spacer po lesie, zabawa z dziećmi, wspólnie spędzany czas i w końcu wieczór. Zimne piwo, butelka wina, jakieś ciasto, jakieś ciastka, rozmowa. Bałam się skrępowania. Bałam się braku tematów. Tej niezręcznej ciszy, słów rzucanych z rozmysłem, oceny ... . A jak było na prawdę? Słowa leciały potokiem, wolne, nie skrępowane, szczere. Radość, śmiech, żarty, humor i już północ. Zerkam na męża, za cztery godziny powinien wstawać, powinien szykować się do pracy - i on zerka na mnie. Z uśmiechem kiwa głową, wie, która to godzina, ale jest szał, jest rozmowa na milion tematów, wątek goni wątek, słowa przeganiają się prześcigają, już druga. Czas spać niestety. My od rana zaczynamy nowy zwykły dzień, oni ruszają w dalszą trasę i nić żalu muska po twarzy, że tak szybko czas leci, że tak krótko, że tylko chwila ... 

Poranne pożegnanie przeciąga się. Ola uczepiona jak rzep trzyma i nie chce puścić. Roksana co i rusz pyta, czy też może jechać. Chłopcy biegiem próbują minąć nas wszystkich, by być u drzwi jako pierwsi. 

Dziękujemy, że znaleźliście czas, że poświęciliście tych chwil tyle, by ten dzień spędzić razem. Za wspólny spacer po lesie, za koszyk grzybów, pajęczynę za uchem, uśmiech ... za rozmowy :)








2 komentarze:

  1. tez pewnie bym się bała pewnie stresowała ale super ze wszysko sie udało i teraz możecie się przyjaźnić tak na prawdę nie tylko w necie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowa przez internet to jedno, ale poznać się w realu i polubić - to zupełnie inna sprawa :)

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)