środa, 4 września 2013

przerażona

Wiecie jakie to uczucie, gdy strach jest gęsty i lepki jak mgła?
 Otula cię od stóp do głów, czai się.  Na wskroś przenika ...
Gdy nie jesteś w stanie wykluczyć zagrożenia, 
lecz wiesz że ono jest, realne, namacalne, gdzieś obok ... krąży ... . 
Nie wokół mnie, lecz wokół skarbów moich największych - wokół dzieci.  
Jak chronić, jak tłumaczyć, jak przekazać wiedzę, 
by nie zrazić całkowicie do ludzi, by nie przyczynić się do traumy?
 By nauczyć zachowań, lecz nie przerazić?

Jak oduczyć ufności? 
Jak pokazać, że nie każdy człowiek jest dobry,
 a za płotem może być nie tylko kotek?
Jak rozmawiać z dziećmi, by zrozumiały i zapamiętały, 
że nie każdy jest dobry? 

Proszę Was o rady i podpowiedzi ...

11 komentarzy:

  1. sama mam strach o moje dziecko bo jednak maluchy są dość ufne sama chętnie poczytam rady innych mam muszę poszukać jakiejś książeczki w tym temacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja szukam pomysłu, jak uświadomić moją pięciolatkę że nie każdy jest dobry, że dorośli czasem kłamią, że mogą zrobić krzywdę. Tym bardziej, że Roksana jest nad wyraz ufna, otwarta i bezpośrednia. I choć tłumaczę, rozmawiam z nią i staram się ją uświadomić, to wiem, że skutek jest raczej mizerny. Ona nie zdaje sobie sprawy jak poważne jest zagrożenie a ja nie wiem jak jej wytłumaczyć jakie mogą być konsekwencje nie wywołując przy tym traumy.

      Usuń
  2. Strach nam chyba będzie towarzyszył całe życie. Ja nie wiem jak przeżyję nawet pierwszą dyskotekę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem strach jest jak najbardziej realny ...
      to mężczyzna, który niedawno wyszedł z więzienia ...
      i mieszka kilka wiosek dalej ...
      A interesują go ... dzieci ...

      Usuń
  3. Pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź osoby, która na codzień pracuje z młodzieżą.
    Sposób brutalny, drastyczny i ... skuteczny ...

    XXX chcesz sprawdzić swoje dziecko? Poproś kolege z pracy, czy jakiegokolwek... oczywiście poinformuj nauczyciela o takiej akcji... Jeśli mała nie pójdzie to dobrze, ale cała akcja polega na tym, że jeśli dziecko zgodzi się i pójdzie to nie może twojej małej od razu "wypuścić" choćby się darła jak najęta, po około 10- 15 (niektórzy mówią o znacznie dłuższym czasie) minutach dostajesz ją w ustalonym miejscu... Dodać możesz owe "hasło Bożenki". Brzmi drastycznie... ale od tego zależy bezpieczeństwo twojej córki, jeśli naje się trochę kontrolowanego strachu to nie pójdzie już z nikim! Nie panikuj, że wywołasz jakiś uraz, bo do czego? Do tego, że? Będzie się bała jechać z kimś, podchodzić bezproblemowo do obcych, będzie wiedziała, że na zaufanie trzeba sobie zapracować- a z resztą z tego co piszesz jest wyjątkowo otwartą i pewną WSZYKIEGO OSÓBKĄ więc nie tak szybko "zrobisz" jej krzywdę... P.S. Dzieci nie słuchają pogadanek, wynoszą z tego całe NIC!! Pogadanki są po to żeby zapełnić dziennik, a nauczyciele odpoczną w trakcie. Rodziców też nie słuchają, bo przecież jak można nie wziąć czegokolwiek z monsterhaj?? A nauczyciele nie są w stanie objąć wzrokiem wszystkich dzieci...
    takie "zainteresowanie" trwa chwile, tydzień- dwa, GÓRA MIESIĄC, a dziecko ma mieć "ten strach" do końca swych dni. Takie chodzenie w grupkach jest dlatego, że to takie "nowe, fajne, odpowiedzialne", w grupce raźniej podejść do obcego- "bo co nam zrobi?! Nas jest więcej!!" i tym sposobem pójdzie nawet ktoś, kto naprawdę się boi... A taki chłop całą czwórkę weźmie pod pachę i wepchnie do auta, czy odbiegnie kawałek... Skąd wiem? Bo sama noszę po trójkę dzieciaków jak są niegrzeczne- a ile przy tym się drą i machają łapami... Pogadanki są, teoretyczne... Tak jak wielu ludzi mówi, że skoczy na spadochronie, trenują w komorach skoki, ale jak przychodzi do praktyki to srają w majtki... Tak jest i w przypadku szkolnych pogadanek- jak sprawa ucichnie- zapominają, bo problemu już nie ma...
    a jeszcze dodam, żeby nie było wątpliwości... jakieś 80% ludzi nie pomoże! W szkole nauczycielka będzie próbowała pomóc, ale z chłopem NIE DA SOBIE RADY, no chyba, że to Agata Wróbel i o ile dobiegne... A na ulicy ludzie nie będą wiedzieli co robić, będą się tłumaczyć "a może to był ojciec nieznośnego dziecka? Panie skąd ja mogłem wiedzieć? Przecież on mówił: Kasiu córeczko uspokój się!" albo "Proszę Pana! Przecież ja nie dałabym rady takiemu bykowi! Zadzwoniłam po policje, ale było już za późno"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W cytacie użyte jest "Hasło Bożenki" - chodzi o ustalenie wspólnie z dzieckiem jednego hasła, które znać będziecie tylko wy i wasze dziecko. Jeśli podjedzie do dziecka ktoś obcy i będzie próbował namówić je by z nim poszło, a osoba ta nie będzie znała hasła, dziecko powinno wszcząć jak najgłośniejszy alarm i uciec do opiekuna/ki (rodzic, nauczyciel)

      Usuń
  4. Kiedyś mama zrobiła mi takiego "psikusa". Miałam może 5 lat. Byłam sama w domu. Nie pozwoliła otwierać nikomu. Wróciła, kiedy było już ciemno. Przez okno wydawało mi się, że to ona, więc poleciałam do drzwi, aby jej otworzyć. Wtedy mama odezwała się grubym głosem "jest ktoś w domu?". Zamarłam. Byłam przerażona. Później próbowała mnie udobruchać, ale długo miałam jej to za złe. Tak na pewno nie można robić.
    O haśle słyszałam - pomysł dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł jest drastyczny, wiem, ale poważnie się nad nim zastanawiam ... zdaję sobie sprawę jak straszne to by było dla Roksany ... dlatego mam wątpliwości. Ale wiem, że to było by skuteczne.

      Usuń
    2. Ale musiałaś być bardzo poruszona i wystraszona, skoro pamiętasz tamtą sytuację :(

      Usuń
  5. Dużo rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać. Mówić o konsekwencjach. Moja starsza ma 9 lat. Sama chodzi na dwór i nie mam pełnej kontroli nad nią w momencie kiedy siedzi na dworze z koleżankami. Nie raz się wkurzam bo nie przychodzi na czas. Ale dalej tłumaczę, tłumaczę i tłumaczę. Wczoraj nie wróciła na czas, miała być o 19 w domu musiałam iść i jej szukać. Wytłumaczyłam jej że się martwię po raz setny i dalej nie wiem czy mnie zrozumiała. Ale dostała karę i dzisiaj nigdzie nie wyjdzie. Przeprosiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawiamy, to oczywiste. Ale jak zachować się w sytuacji gdy zagrożenie jest realne? Gdy wiemy, że z więzienia wyszedł pedofil i głośmo mówi o tym, że chce wrócić tam spowrotem? Boję się, że w którymś momencie po prostu nie upilnuję. Że zawalę i narażę dziecko na ogromne niebezpieczeństwo.

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)