Nie kupujcie nigdy adidasów. To szkodliwe dla życia i zdrowia! Ja w swej szafie nie miałam tych butów dosyć długo. I było mi z tym dobrze i błogo i wymówek miałam mnóstwo ... a teraz?
Nie kupujcie nigdy adidasów! To grozi zakwasami i brakiem oddechu! Chwilą niemyślenia, napadem szału, nadmiernym oddechem ... zielenią, ciszą i strachem, czy to co czai się w krzakach to sarna, dzik czy ...
Nie kupujcie nigdy adidasów! Ani też innych butów sportowych! Po co marnować tą chwilę, i dzieci z mężem zostawiać? Po co narażać swe ciało, na taki wysiłek nieziemski? Na chwilę zapomnienia? Na myślenie tylko o tym, by oddychać?
Nie kupujcie nigdy adidasów! Wdech wdech, wdech - wydech, wdech - wydech ... bo i dla was nie będzie ratunku. Gdy do drzwi zapukają z pytaniem, ty za nimi pójdziesz jak po sznurku. Bo samemu się nie chce, nie lubię. Lecz gdy mam z kim po trochu pobiegać, gdy wymówek już nie mam w zanadrzu, idę ciało i umysł dotleniać.
Nie kupujcie nigdy adidasów! Bo to wciąga i korci i woła. I choć wczoraj sił zbrakło by biegać, choć marszobieg musiałam wykonać. Szkoda siedzieć w domu na kanapie, gdy za oknem jest droga spokojna, las wokoło i cisza i spokój, nie kupujcie sportówek - to wciąga!
Nie kupujcie nigdy adidasów. Choć biegaczką ja nigdy nie byłam, to gdzieś w sercu lubiłam te chwile gdy wraz z siostrą wychodziłyśmy pobiegać. To wróciło - już na starcie zziajana, kolkę czuję jeszcze nim wyjdę z domu, w głowie czai się się strach - nie dam rady! Lecz wychodzę, na chwilę - pobiegać.
Nie kupujcie nigdy adidasów! Czuję mięśnie, jak palą pod skórą, dobrze wiedzieć, że jeszcze coś tam jest wartościowego oprócz zapasów czekolady pochłanianej co wieczór :D
Nigdy w życiu nie byłam szczypiorkiem. Oprócz chwili gdy męża poznałam ;) Sport lubiłam, tak dla siebie samej. Tak bez szału, zawodów, konkursów - ani szybka, ni gibka, ot wata - co odbija jej czasem kompletnie. Wtedy wkładam swe buty na stopy, idę biegać, lub na rowerze jeżdżę ... O! Jeszcze rower by trzeba odkurzyć. Nie kupujcie nigdy adidasów! Bo wam się zachce! Bo się skusicie! Bo jeszcze przypadkiem zaczniecie robić coś dla siebie ...
Albo kupcie. Poczujcie zakwasy. Maszerujcie, biegajcie, pojeźdźcie ... to nieważne! Ja ostatni raz biegałam tak dla siebie chyba jeszcze jako panienka ... w szkole średniej ... z siostrą ... lata świetle temu. Później były wymówki. Bo to, bo tamto, nie chce mi się, za mokro, za zimno, za ślisko, za ciepło za ładnie. Po co próbować. I tak nie dam rady. Ja i biegać, proszeeeeę, to nie dla mnie. Wczoraj też nie dałam rady. Troszkę tylko biegłam, odrobinkę, resztę trasy marszobiegiem pokonałam odkrywając kolejne partie mięśniowe o których nie miałam pojęcia. Wiecie co? To też działa!
Nie oczekuję cudów, tego że schudnę, że będę lekka jak piórko, że nagle zacznę startować w zawodach, nie oczekuję od siebie niczego oprócz tego, że będę starała się robić to codziennie. Po troszku, odrobinkę, w ciszy, spokoju, z sąsiadką u boku, czasem może z psem, tyle, by wytrwać. By się ruszać. By zrobić w końcu coś dla samej siebie!
Byłam pewna, że po tym krótkim wysiłku padnę na łóżko i nie dam rady się ruszyć. Nie padłam. Zmusiłam się by jeszcze chwilę nie siadać. Dłuższą chwilę, do czasu, aż nie uspokoi się oddech i mięśnie ... i choć następnego dnia było gorzej, to ważne że wyszłam. I dziś też wyjdę. Mam nadzieję że wyjdę. Muszę wyjść. Choć na chwilkę. Mam pod nosem las, mam szeroką i piaszczystą drogę która w lesie zamienia się w krętą i wąską ścieżkę, nie jest łatwo. Jest męcząco. I na prawdę przyjemnie! Ta świadomość że jednak, że się ruszyłam, że dałam radę - nie kupujcie sobie adidasów! Bo na prawdę wam się to spodoba! Bo okaże się, że to nie tylko buty, ale inwestycja w siebie.
Aaaa, dobrego rozmiarowo stanika też nie kupujcie bo upadnie wam ostatni argument przeciwko bieganiu :D A jeżeli macie w domu przypadkiem jakieś buty sportowe, i ten nieszczęsny stanik co był moją ostatnią deską ratunku by nic dla siebie nie robić, to spróbujcie postawić przed sobą wyzwanie. Takie malutkie. Ze codziennie, będę się odrobinę ruszać. Sama, dla siebie, ze sobą ... . Nie liczę metrów, kilometrów, nie myślę o tempie, sposobie ... ważne by wyjść. To tylko tyle, i aż tyle. To wystarczy. Wystarczy, by pokonać siebie.
A wy pokonujecie siebie?
No i widzisz, dobrze, że wrzucasz przestrogi, oj dobrze :)
OdpowiedzUsuńMy na etapie wymówek choć gdzieś tam kiełkuje pomysł, żeby więcej ruchu sobie zaaplikować. My chcielibyśmy razem kurczę tylko co z młodymi zrobić.
Chyba musimy się przeprowadzić bliżej babć. ech
;)
A może jakaś sąsiadka się zlituje? Choć na to pół godzinki czy 15 minut :) Sama sobie się dziwię że dałam się namówić. Ale widzę, że mi to potrzebne ;)
UsuńCieszę się, że jednak te adidasy masz :P
OdpowiedzUsuń(ale za stanik zabiję, kochaj swe piersi i nie maltretuj ich złym cycnikiem szczególnie przy bieganiu :P )
A chęć startów chociażby w lokalnych biegach też doświadczysz :P to jak powikłania pogrypowe ;)
Grypę już masz to i dorobisz sie powikłań.
Trzymam kciuki, nie odpuszczaj
Oj, ze stanikami przebojów miałam masę, bo jak dobre to druty, jak nie druty to ciśnie, jak nie ciśnie to spada, jak nie spada to wyłażą ... masakra :D Znaleźć dobry stanik wcale nie jest łatwo :D Zwłaszcza jak jest się karmiącą mamą która w dodatku chce biegać :D
UsuńA bieganie ze złym stanikiem to niestety makabra. Dlatego sprawiłam sobie nowy :D A raczej sprawienie sobie nowego cycnika wybiło mi z ręki ostatni argument przeciwko bieganiu ;) Bo teraz nie skaczą ... :D
A ja na przekór Tobie kupię sobie adidasy - kolejne! I też mam zamiar od lipca/sierpnia intensywnie się ruszać - mieć czas dla siebie :) Tylko musimy poczekać na poród - a czerwiec nadchodzi wielkimi krokami!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciucki za wytrwałość - dla mnie siłownia robiła tak wiele dobrego, miałam taki zapał, tyle energii i takiej lekkości zaraz po - naprawdę można się poczuć szczęśliwą :)
Super! To życzę lekkiego porodu i tego czasu dla siebie :) Sama jestem zdziwiona, ze mimo bólu mięśni chce mi się!
UsuńPodejrzewam, że jeszcze długo długo będzie Ci sie chciało. Oby tylko pogoda nie zadziałała na NIE :) Bo dziś widać za oknem, że nam się ona zdecydowanie popsuła. Mam nadzieję, że coś zastępczego na ten okres wymyślisz jeśli będziesz bała się np. przeziębienia. Może raz na jakiś czas z koleżanką wyrwiecie się na siłownię - max 6zł a też się zakwasów nabawisz :) Trzymam kciuki!
UsuńDziś na szczęście nie padało to pobiegłam sama, psa i radyjko wzięłam do towarzystwa i było fajnie :D Gorzej jak będzie padało, bo mieszkam na wsi i brak tu siłowni czy klubu jakiegoś (a przydał by się) :D Ale coś będę musiała wymyślić :)
UsuńJeśli biegam to z małą .Jeśli chodzę to też z małą .Karolcia ma 2 niecałe 2 latka i już 2 Piesze Pielgrzymki na Jasną Górę zaliczone.W tym roku wybieramy się na jej 3 ,a moją 9 pielgrzymkę .To 9 dni drogi i czasu tylko dla siebie .Jak ktoś chce to dziecko nie jest problemem .Bierze się dobry wózek ,dziecko do środka i w drogę :) Tego i wam życzę .By każda z was zrobiła coś dla siebie .
OdpowiedzUsuńPodziwiam :) Trzeba mieć w sobie wiele samozaparcia, by w ogóle spróbować z dzieckiem wyruszyć w taką drogę :) Ja powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie biegania z czwórką moich dzieciaczków. Zwłaszcza, że chłopcy są niezbyt wózkowi :)
Usuńpoczątek mnie przeraził ja też mam ciągle wymówki ale za kilka dni wyciągam rower i koniec z nimi :)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za dalsze bieganie
A ja trzymam kciuki za ten rower, co by mu się nie nudziło samemu.
Usuńnooo ;-)))
OdpowiedzUsuńJa nie mogę się na aerobik zapisać bo... nie mam odpowiedniego obuwia ;-)))
ale ruszać się ruszam... rower, basen, gonitwa za Venus ;-)))
ale to fakt, że bez tych butów wygodniej i łatwiej robić NIC
a Ty uważaj bo Cię jeszcze adidas zaskarży ;-))))
radosnego, słonecznego i zdyszanego weekendu życzę
Oj tak, bez odpowiedniego obuwia bardzo łatwo nic nie robić :D
UsuńA Adidas, jak przeczyta coś więcej niż tytuł to nie zaskarży ;)
oby chciało im się... czytać ;-)))
Usuń:D
UsuńSzlag! Mam adidasy i wołają mnie zeby je założyć! :D Chyba się poddam i oddam ich woli! :D
OdpowiedzUsuńCzytalam z uśmiechem przyklejonym do gęby!
Widzisz, nie ignoruj bo cię jeszcze kiedyś w nocy dopadną i siłą cię na dwór wyciągną :P
Usuń:-)
OdpowiedzUsuńno proszę, matka polka ma jeszcze czas na bieganie, brawo :)))))))
OdpowiedzUsuńCzasu na razie poświęcam na to niewiele bo i sił i kondycji brak :) Ale kto wie ... :D
UsuńDajesz! i do przodu :)
OdpowiedzUsuńTak jest! :D
UsuńUwielbiam się ruszać i adidasy mam zawsze...jak tylko atak zimy przeminie odkurzam rowery i wracam do dawnych nawyków :-)
OdpowiedzUsuńO! A co robisz jak pada i nie ma jak wyjść z domu? :) Przydała by mi się mała podpowiedź :)
UsuńChodzę na aerobic :-)
OdpowiedzUsuń:D Czemu ahh czemu ja nie mieszkam w mieście!!
OdpowiedzUsuńWiem, sama chciałam na wygwizdowo :D
Ja bym na wsi oszalała z nudy.jesienią i zimą oczywiście, bo wiosną i latem bym się zasiedziala.. ;-)
OdpowiedzUsuńW każdym razie na wieś mam rzut beretem więc ciepła pora korzystam my a zimą jednak wolę to małe miasto :-)
I wsie i miasta mają swoje uroki :) Kocham mieszkanie blisko lasu, zieleni, ale brakuje mi czasem wyjścia do ludzi (bez plotek :D) do kina czy kawiarni, a nawet do większego sklepu. Tak po prostu, bez organizowania całej eskapady.
UsuńŚwietny post :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń