środa, 17 grudnia 2014

Cichy zabójca

Raz ich kochamy, raz nienawidzimy.  Tulimy, całujemy, by za chwile szukać kątem oka wałka lub tłuczka do mięsa, by wyplenić z głowy żarty, które im wydają się śmieszne. Nam, już niekoniecznie. Dokuczają ile mogą, sprawdzają nasze nerwy, potrafią doprowadzić do łez ze złości, lub ze śmiechu. Nasi mężowie. Ale żeby tak od razu zabijać? 


Jak wiecie, dokarmiamy zimową porą ptaszyny najróżniejsze, które kręcą się koło naszego domu i ogrodu. Stoję przy oknie balkonowym, zastanawiając się, czy to wszystkie, czy czegoś jeszcze nie przegapiliśmy. Kucam, by nieć lepszą perspektywę i znajduję przepiękne gniazdo. Tuż przy naszych drzwiach,  pod jedną z gałęzi zawieszone, kryje w sobie trzy głodne, piszczące ptasie maluszki. Idę po ziarno, wracam, nagle, nasiona wypadają mi z ręki. 
 
żródło: Tu
Kochanie, dzieci miały rację! Wołam męża by przyszedł jak najprędzej, i wskazuję ręką za stworzenie, które z futryny zdążyło już zawędrować na stół. Straszny i piękny zarazem. Jest piękny. Czarny, gruby, wygląda, jakby miał delikatne, miękkie, lekko świecące futerko. Jest wielkości kciuka. Osiem czarnych, włochatych odnóży, czarny łepek i odwłok też czarny. Jedyne, co go wyróżnia, to ten fragment, pomiędzy głową a odwłokiem. Delikatnie pleciony, cieniutkimi żyłkami jadowitych barw. Po oczach bije soczystość nitki zieleni, beżu, odrobina pomarańczy, tym bardziej widoczne, że reszta przecież tak czarna. Skąd u nas taki pająk, myślę, choć odpowiedź nasuwa się sama. Widzę przecież dziurę, spory otwór w futrynie, gdzie musi być ich gniazdo.

Na pewno jest jadowity. Już wiem, po co w dzień dzieci zabrały mi laczka. To któregoś z jego pobratymców uśmiercić chciały na zawsze. Upuszczam na niego delikatnie patyka. Chcę go zabić, nie spłoszyć. Pająk pada, a ja, przerażona proszę męża, by go wyrzucił. Mąż, człowiek o wielkiej odwadze, chce wziąć go w gołą rękę, jednak odskakuje jak oparzony. Jadowita bestia poparzyła mu palec. Bierze więc kawałek papieru, po czym, zamiast wywalić go jak najdalej, wystrzelić rakietą w kosmos, zrobić cokolwiek, by odesłać stworzenie jak najdalej od nas, zbliża się z wyciągniętą ręką do mnie. Sparaliżowana strachem, cofam się, choć nie mam już gdzie. Czuję dotknięcie na nodze i już wiem, że to koniec. Noga bezładnie wystrzela do przodu a ja, wystraszona, przerażona, otwieram oczy. 

żródło: TU
Nade mną stoi wystraszony mąż.

-  Chciałaś mnie zabić?
- To Twoja wina! Próbowałeś dotknąć mnie strasznym, jadowitym pająkiem! 
-  Nie, ja cię tylko budziłem!
- To twoja wina! Po co robisz mi głupie kawały?
- Ja tylko dotknąłem twojej nogi, żeby cię obudzić. 

Opowiadam mój sen, mówię, jak się skończył, a on, śmiejąc się,  na to:

- Masz zakaz oglądania bajek z dziećmi! No zamordować mnie chciała! Ja ci telewizję zabronię oglądać! 

Dnia wczorajszego, o godzinie piątej rano, próbowałam zamordować męża. Oberwało mu się przez sen. Jestem jak Chuck Norris. Nawet przez sen kopię z pół obrotu :D 

Co czuję, że od teraz, mąż budzić mnie będzie kijem od miotły. Tak w razie czego. Bo gdyby na przykład przyśnił mi się jeszcze większy pająk? Abo tygrys? Albo niedźwiedź jaki ...  no jak ja bym to wytłumaczyła przed sądem? Panie, ja tylko niedźwiedzia mordowałam? Nie wiedziałam, że to mąż własny? No kto mi w to uwierzy? Kto? 


Ps. Tak to jest, jak się budzi kobiety o piątej rano panowie ... . Najlepiej kijem. Z daleka. Nie wiecie nawet, jak dobrze potrafią kopać wasze żony ...


żródło: Tu
Ps. Dziury w futrynie nie mam. Sprawdzałam. Kilkukrotnie sprawdzałam. Ehh ... ta wyobraźnia.

Ps. 2. Ale ta myszka, tak, TA właśnie, co w łóżku moim prywatnym schowana była, to zwiała ... chyba. Kot jej nie znalazł, ja też nie, kota wywaliłam, (bo to sąsiadki był :P) spać poszłam i nic mnie nie budziło ... no, oprócz Janka, który przyszedł do nas chwilę po północy. I Oskarka. Przyszedł chwilę po pierwszej i zrobił raban o miejsce. No i Oli. Przyszła o drugiej i obudziła chłopców bo się na nich ułożyła do snu. A! no i Roksanki, ona przyszła przed trzecią. Koszmar miała. Wiecie. Mysz, nie miała szans mnie obudzić. Za duża konkurencja.

Ps .3. Mąż miał dziś ułatwione zadanie. Nie mogłam być jak Chuck Norris. Roksanka spała mi na nogach :D No i pająki mi się nie śniły. Na szczęście!

13 komentarzy:

  1. Haha twój mąż powinien miec płacone za prace w warunkach szkodliwych

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny wpis, uśmiałam się :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wesoło widzę u Was :-)
    Się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  4. To dobrze, że jednak tych pająków u Was nie ma, bo ja też pająków nie znoszę! To jak wpadniemy do Was w odwiedzinki, nie muszę Waszej futryny już sprawdzać:) Hi, hi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dałam się nabrać... i włoski mnie się zjeżyły przy opisie ;-))) Pewnie dlatego, że kilka lat temu gdy wynajmowałam mieszkanie z podmakającą piwnicą na wiosnę "wypełzały" z niej różne stworzenia... Między innymi też pająki ale nie jakieś tam krzyżaki... Czarne kosmate i (nie przesadzam) wielkości mojej dłoni pająki ;-)))
    Jak łatwo się domyśleć ja do piwnicy... nie schodziłam ;-)))
    a "monż" jak dostał to niiiic - będzie na zaś ;-)))
    Uściski zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym chyba na dworze spała, jak by mi takie wielkości dłoni w piwnicy wylazły. Albo na dachu! O!

      Buziaki!!!!

      Usuń
  6. Uśmiałam się do łez :-D
    Dałam się wkręcić i normalnie jak czytałam, czułam jak coś po mnie łazi brrr :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Nie, no pająków zsyłać na nikogo nie mam zamiaru :P

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)