sobota, 27 kwietnia 2013

Bo w czasach szkolnych

Szarości za oknem chcą mnie dzisiaj pokusić lenistwem.
  Niskie ciśnienie wcale nie pomaga, więc Sobotę mam pracująco leniwą.
 W przerwie między porządkami chciałam porobić porządek w zdjęciach na komputerze ale ... 
może później się za to zabiorę ... . 
Mam ich tyle, że przeraziłam się tej ilości.
 Ale tak to jest jak szalona mama gania tylko po domu i co przyuważy to cyk, 
rozmazane? cyk ... 
a może bokiem będzie lepiej ... 
cyk ... 
i tak o to tworzy się w ilościach po "...dziesiąt" tych samych zdjęć, tylko ujęcia różne i perspektywy i stopień nie wyraźności i ... no właśnie. 
Oszalałam ostatnio na punkcie tych zdjęć.
 Ale co zrobić jak to lubię? 
Kiedyś nawet za lat smarkatych okupowałam  kilka razy w tygodniu Młodzieżowy Dom Kultury celem zgłębienia tajemnic fotografii. 
Skończyło się jak zawsze, czyli niczym, ale co uchodziłam to moje. 
W sumie, z tego co sobie przypominam to moja kariera fotograficzna skończyła się ze słowami prowadzącego zajęcia że na następne przynieść mamy własne aparaty ... 
a ja takowego nie posiadając po prostu na zajęcia nie poszłam coby sobie siary przed innymi nie robić. Zresztą gdzie to ja nie bywałam ... kółko fotograficzne to jedno.
 Moc aparatu, magia tworzenia przyciągały mnie i nęciły - i nęcą do dzisiaj. 
Moim drugim konikiem była plastyka - ale brak mi było zdolności równych córce Pani Dyrektor, więc tu zrezygnowałam z powodu zbyt częstej krytyki i porównywania do owej małoletniej (a tak - młodsza ode mnie o trzy lata była !! ). 
Nadmiar krytyki spowodował więc niechęć do zajęć, ale nie do twórczości na szczęście. W końcu trzeba znać swą wartość. 
Po plastyce zaczęła się moja kariera wokalna - ta jednak skończyła się na przy kościelnej scholce - w pewnym momencie doszłam do wniosku że jakoś tak odstaję od grupy gdzie prawie same drugoklasistki (o podstawówce mówię, nie o gimnazjum!) a ja tu siódma klasa i a rok kończyć miałam moją edukację dziecięcą. Od czegoś wejście w dorosłość trzeba było zacząć, ja więc stwierdziłam że od owej scholi zacznę. 
Było i kółko gospodarstwa domowego, 
gdzie po raz pierwszy w życiu kopytka sama w domu zrobiłam 
w osłupienie rodzicielkę moją kochaną wprawiając i resztę rodzinki mojej,
 i pierwszą zupę i smalec z jabłuszkiem i frytki i ... 
niestety ktoś u góry stwierdził że zajęcia są mało opłacalne i zamknęli  to kółko ku boleści mojej i rozpaczy wielkiej. 
Było też kółko rekreacji gdzie w sobotę każdą na spacery i wycieczki piesze wyciągała nas pani instruktor ... na tych jednak również z braku funduszy zakończyło działalność kółeczko poza obręb miasta nie wychodząc. 
Była  i OSR gdzie zrezygnowałam z własnej i nie przymuszonej woli, 
gdy niejaki Tomek próbował skraść mi buziaka, a ja spłoniona uciekłam do domu. 
I na tym się skończyło, gdyż bałam się, czy na zajęciach następnych nie będzie znowu próbował. Wystraszyło się dziewczę tych pierwszych zalotów i tyle. 
Harcerstwo zakończyłam gdy przyszło do zakupu mundurka, 
kariera strzelecka poszła w las wraz z zakończeniem zajęć z przysposobienia obronnego. 
Ale czule wspominam te godziny leżenia w pełnym rynsztunku i z karabinem w ścianę wycelowanym na środku szkolnego korytarza - gdy reszta gamoni w klasie siedziała o rzeczach mi niewiadomych się ucząc
 i jakieś sprawdziany zaliczając.
 Ja za to leżenie i dwie godziny zajęć na strzelnicy w sobotę szóstkę miałam z owego przedmiotu
 i duma rozpierała me młode serducho 
że ja oto w szkole średniej szóstkę mam na świadectwie szkolnym. 
Ale tym, czego najbardziej żałuję i czego brak mi do dzisiaj to tańce. 
Tak. Kochałam i kocham taniec. 
Te zajęcia dawały mi siłę, dawały moc, dawały energię i wyzwolenie a jeden tylko wypadek na wrotkach - w sumie głupi upadek przez uszkodzoną wrotkę, 
która gdy w pełnym pędzie byłam 
na pół się rozpadła
 uszkadzając mi kolano na miesięcy kilka.
 Tego żałuję do dziś, tak jak i do dziś felerne kolano czuję. 
a i Walce, walczyki i samba i rumba i wiele wiele innych w pamięć mi zapadło. 
Ha! 
Bo ja nawet Kankana tańczyłam 
i ten taniec chyba największą frajdę i radochę mi sprawił ... 
ale do tego się głośno nie przyznam, żeby nikt sobie dziwnych rzeczy o mnie nie pomyślał ... :D

A na zakończenie to tyle Wam powiem że ja nie o tym miałam w sumie ... ale jak teraz patrzę i czytam to o czym miałam pisać nie pamiętam zupełnie ... tak się w moich latach młodzieńczych zagubiłam :)

Do następnego więc!!
Gdy jest się dzieckiem, możliwości są nieskończone

4 komentarze:

  1. ech, fajne czasy były, czasem warto tak serio wrócić do dawnych pasji, chociaż na 5 min, kankana przed lustrem w łazience, albo na łące wywinąć, najlepiej z dzieciakami :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, od razu sił przybywa i człowiek jakoś tak lżej się czuje na duszy :)

      Usuń
  2. wszystkich dzisiaj na wspominki wzięło :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)