niedziela, 21 kwietnia 2013

I guzy i bęcki i nerwów pięć kilo

Dzisiejszy dzień przywitaliśmy już o szóstej rano.  Za oknem piękne słońce, a dalej samochody z pomalowanymi białą kredką mrozu szybami. Pięknie dziś było ale mroźno.  Słonecznie lecz zimno.  Dziś już cala czwórka z zatkanymi nosami, dzień spędziliśmy wiec w domu,  nie chcąc ryzykować dalszego rozwoju choroby.  Wolę jednak dmuchać a zimne, a czy pomoże?  Zobaczymy. 

Oskarek znów wzbogacił się  o ranę wojenną ...  tym razem w postaci uszkodzonej wargi.  Tak to jest jak się starszym siostrom plastikowe klocki zabiera celem konsumpcji ...  i gdy brat własny zazdrosny o takowe próbuje je zabrać usilnie.  W ogóle Oskarek coś bardziej poturbowany niż Janek.  Mimo że sprawniejszy, to jakoś częściej się uszkadza ... przewraca, potyka.  A może właśnie ta jego potrzeba ruchu jest winna tym wypadkom?  Mam nadzieję, że gdy będzie już sam chodził, nie będzie już tak się uszkadzał.  Jeżeli będzie chodził ... bo mam niejasne przeczucie, że on od razu biegać będzie.  Janek również pięknie raczkuje, również zaczął przy meblach stawać,  jest przy tym jednak bardziej rozważny - bardziej ostrożny.   To dobrze. A jak już pięknie rozmawia, rozprawia po swojemu ...   a i powtarzać zaczyna sylaby.  Bawi się swoim głosem.  Słucha siebie i powtarza. 

Mam za to problem z Roksaną.  Nerwowa ostatnio, pobudzona jakaś, nie daje sobie nic wytłumaczyć,  nie można jej zwrócić uwagi ...  zaraz krzyczy, trzęsie się ze złości (dosłownie) lub zaczyna wyć  wniebogłosy.  Nie wiem jak do niej dotrzeć.  Jak tłumaczyć, jak zwracać uwagę czy upominać,  by jej reakcja była spokojna.  By nie była tak bardzo nerwowa. 

Jak rozmawiać, jak jej pomóc, by potrafiła poradzić sobie z nagromadzonymi w niej emocjami.  Muszę poszukać, muszę poczytać, muszę jej pomóc.   Kropelka nie poradzi sobie w szkole,  jeżeli nie będzie umiała radzić sobie z emocjami.  Wśród innych dzieci, w dużej grupie, 
gdzie posłuszeństwo jest wymogiem moje zbuntowane kochanie może przeżyć szok.  Boję się tego.  Wiem, że chce, że bardzo chce już zacząć edukację.  Ale czuję, że to jeszcze nie pora.  Że to jeszcze nie czas.  Boję się, że ucierpi na tym jej rozwój psychiczny.  Ze będzie miała problemy z akceptacją, z emocjami a nawet z agresją.  A jestem pewna, że szkoła jej w tym nie pomoże. Może najwyżej zaszkodzić.  

A za oknem błękitne niebo. A za oknem wiosna. 

5 komentarzy:

  1. my z gabi poszliśmy do psychologa (była najmłodsza,a teraz już nie jest ), bilans weekendu : rozcięty palec gabi ( o kartkę), guz na mojej głowie ( przecież powszechnie wiadomo,że skosy są po to ,żeby o nie zahaczać głową ) , obtarte pięty adriana, stłuczony palec mój (mały palec u nogi służy do wynajdowania mebli )i wielki sionior u gabi ( sezon huśtawkowy rozpoczęty )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hyba nie da się tego uniknąć ... jak by się człowiek nie starał

      Usuń
    2. Myślisz że psycholog pomoże? Miałam cichą nadzieję że sami jej pomożemy.

      Usuń
  2. Ja na moje emocjonalne dziecko i zamknięte zarazem działam panią psycholog, czasem Monia osoba obiektywna pomoże dotrzeć do dziecka, ujarzmić uczucia, pokłady emocji, a my stajemy się zazwyczaj przytłoczone, myslę że córcia da sobie radę w grupię, tam inaczej wierz mi dzieci działają, w domu wychodza rogi, kopytka i cała reszta akcesorii diablika małego, wyrośnie.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)