Nie chciałam o tym na razie pisać, ale tak mnie to męczy i tak spokoju nie daje, że muszę.
Pamiętacie posta "I niech to będzie norma ..."?
Bałam się tego momentu jak ognia,
ale gdy przyszedł czas bilansu podrzuciłam chłopców do sąsiadki i z mężem na bilans pojechaliśmy. Chciałam być spokojna, chciałam usłyszeć, że panikuję, ale przede wszystkim chciałam się upewnić, że moje wątpliwości zostaną sprawdzone.
Zostały.
Od poniedziałku mąż bierze wolne - będzie siedział z Olunią w szpitalu.
Tak, dostaliśmy skierowanie na diagnostykę.
Nie wiem, jakie Pani Doktor ma przypuszczenia, powiedziała że wszystko okaże się po badaniach, prosząc w następnym zdaniu o to, byśmy poinformowali ją do jakiego szpitala Olunię przeniosą ????? Celem dalszego leczenia.
Nie podoba mi się to ... .
Jeszcze bardziej nie podoba mi się to, że pielęgniarki nie mogą Oluni w kartę bilansu wpisać bo Oli karta jest u Pani Doktor w domu.
Lekarka, po bilansie zabrała Oli kartę do domu ...
Po cholerę ona ją brała?
Co sprawdza? Czego szuka?
Wolę chyba nie wiedzieć.
Wiem tylko tyle, że najbardziej zaniepokoiło Panią Doktor to powiększone piersiątko,
a raczej to, co w nim wyczuła ...
Wolę na razie nie myśleć, ale jak mam to zrobić?
Jak przestać się zadręczać, maltretować psychicznie i znęcać nad samą sobą, wymyślając coraz to inne scenariusze!
Przecież nie mam żadnego wpływu na to co będzie!
W tym momencie żałuję tylko jednego.
Że wciąż karmię.
Siedząc z Olunią w szpitalu była bym spokojniejsza.
Ale nie będę mogła przy niej być, przy niej siedzieć ... bo karmię.
Cholera.
W tym momencie żałuję też, że nie mam przycisku - wyłącz myślenie ...
Przydał by się.
Bo łatwo powiedzieć, nie martw się - ale sposobu na wykonanie nie mam.
Niestety nie mam.
trzymam za mała kciuki a Tobie sie wcale nie dziwie:*** buziaczki kochana
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWszystko będzie dobrze kochana! Trzymajcie się
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWiem jak ciężko jest nie myśleć. Bardzo ciężko... Wiem, że to zabrzmi strasznie, ale nie możesz dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, bo Ola będzie się bardzo bała. Musisz być silna. Trzymam kciuki, żeby wszystko się skończyło dobrze. :*
OdpowiedzUsuńWiem :) Z zewnątrz nic nie widać, tylko w środku tak dziwnie, jak bym wciąż się trzęsła. Ale nic to :) Jeszcze weekend przetrzymać i powoli zaczniemy działać.
UsuńMyślę że w tym przypadku szczegółowe badania zdecydują czy wszystko jest OK, ja myślę, wierzę i jestem jakoś pewna że ten strach ( jakże wpisany nam mamom ), jest normą tego że zawsze będziemy panikować, trzymam kciuki, a Ty truskawki w czekoladzie, głowa do góry, niech moc bedzie z Wami. Pisz :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Taka rola mam, żeby panikować ... taka nasza uroda. Oj zjadłabym truskawek ... zjadłabym. Kto wie, może jutro :)
UsuńO jej... :( Trzymam mocno za Was kciuki!! Nie dajcie się. Wyściskaj Olunię :*
OdpowiedzUsuńŚciskam ile mogę :) I od Ciebie też wyściskam :) Od was wszystkich :)
Usuń