poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Żegnajcie!

Długo przymierzałam się do napisania tego posta. Czasami trudno ubrać w słowa własne myśli. Czasami dzieje się coś, co cofa nas o parę kroków w tył. Czasami trzeba powiedzieć sobie STOP.  Przystanąć, pomyśleć nad celem, i realną potrzebą. 


Siły tyle po jedzonku, że ostrości ni w ząb mama złapać nie mogła na telefonie :D
Żegnajcie, chwile ciszy, splecione w braterskim, pełnym miłości, uścisku dłoni. Zegnajcie, dłonie wplecione we włosy,z czułością miziające me matczyne ego. Czas zrobić krok na przód, z dumnie podniesioną głową, idąc wprost przed siebie, powiedzieć przeszłości żegnaj i nie oglądając się za siebie, pobiec ku przyszłości. 

Żegnajcie, dodatkowe chwile relaksu. Już nie posiedzę tak z wami na kanapie, już tak was nie ułożę, nie zaśniecie, w dzień, wtulając swe głowy w zagłębieniu mych ramion, paraliżując me ciało w totalnym lecz wciąż pełnym miłości bezruchu. 

Żegnajcie cudowne wieczory,wypełnione waszymi oczami zwróconymi w moją stronę, wypełnione ciszą i trzepotem waszych rzęs na mojej piersi. Panaceum na wszystkie lęki odchodzi, a wraz z nim, odchodzi błogosławiona cisza wczesnego wieczoru. 

Który jest Który? 
To już miesiąc, gdy wasze lepkie od soku łapki, nie próbują wszelkimi sposobami dostać się do ostoi spokoju, do lekarstwa na lęki i strachy, do nektaru bogów ... To już miesiąc, gdy zasypiacie wtuleni w moje ramiona, a ja nie czuję już tego trzepotu rzęs, nie czuję tych ciekawskich dłoni, badających z ciekawością każdy jeden pieprzyk. 

Wasze dłonie wciąż wplatacie mi we włosy, dłońmi badacie kontur twarzy, lub gładzicie się na wzajem po główkach. Zasypiacie, tak często, trzymając się za ręce, a ja leżę wciąż  w bezruchu, czekając na moment, gdy będę mogła odejść w stronę ciszy wieczoru. 

Od zawsze interesowało nas to samo :P
Wciąż budzicie się w nocy.  Tupot waszych stóp, i ten moment, w którym wasze główki dotykają kołdry a powieki automatycznie opadają, kierując was w stronę sennych marzeń, wywołują u mnie błogi uśmiech szczęścia i odrobinę adrenaliny ... jak przenieść was z powrotem, byście nie uciekli z krainy snu budząc połowę mieszkańców domu? Jak przesunąć was znad krawędzi naszego łóżka, tak, by was nie spłoszyć, nie wystraszyć, a jednocześnie na tyle szybko, byście nie pospadali z łóżka?  Kiedyś, nie otwierając nawet oczu, pełzliście po kołdrze w dobrze wam znanym kierunku maminych piersi. Nie zwracając uwagi na żadne przeszkody, mijaliście tatowe ręce, przechodziliście mu po głowie, siadaliście Oluni na brzuchu, po czym uchylając delikatnie powieki sprawdzaliście, czy poruszacie się w dobrym kierunku, i z błogim uśmiechem na twarzy dobijaliście do linii mety, odbierając zasłużoną nagrodę. 

Teraz, wystarczy Wam często dotarcie do krawędzi naszego łóżka, i nie raz własnie tam, głowy opadają Wam obiecując słodkie sny. Nie raz tak szybko, że nogi nie mają już czasu, by dołączyć do reszty ciała i tak zostają, na podłodze, udaremniając zbyt szybki upadek. 

Trudna to była walka, trudne bywały momenty. Nie raz zapalenia odbierały mi rozum, rozpalały niczym piec sprawiając, że po tygodniowej gorączce  mąż zmuszał mnie do jedzenia, do picia, ja, nie miałam już siły a jedyną radą lekarki było częstsze ściąganie pokarmu. Pomagały ciepłe masaże przed, i zimne okłady z tłuczonych liści kapusty. 

Lubimy bawić się razem :)
Od początku czuliście niechęć do butelki, zjadając tylko wtedy, i tylko tyle, ile było wam potrzeba. Pamiętam te chwile, pierwszy dzień, w którym nie zrobiliśmy wam dodatkowej butelki, bo najedzeni usnęliście w moich ramionach.  

Pamiętam, zapas kołder, złożonych obok łóżka. Gdy mąż spał snem kamiennym, ja na szybko tworzyłam rogala, po czym przystawiałam was na raz do piersi, próbując zrozumieć, jak to jest możliwe, że sama przystawiam i karmię dwóch cudownych łobuzów. 

Pamiętam moment, w którym nie chcieliście już smoczka, zamiast niego domagając się piersi.  Nie dla was butelki i smoczki. Biegacie po domu, dzierżąc w dłoniach szklanki i kubki. Nie raz nie zdążę nawet uprzedzić a już połowa ich zawartości i tak jest na podłodze. 

Jak odstawiałam was od piersi? Powoli. Już długo jedliście tylko wieczorem i w nocy. Podejść było kilka, za każdym razem wasze choroby skłaniały mnie ku dalszemu karmieniu. To najlepsze lekarstwo, na grypę, na zapalenie oskrzeli czy biegunkę. A jednak udało się. Przyszedł moment, że na moje  - nie, nie zareagowaliście płaczem, lecz spokojnie wtuleni w moje ramiona, usnęliście. 

Żegnajcie maluchy! Zamiast nich mam w domu same starszaki. Jecie sztućcami (lub rękami, jeżeli tak wam wygodniej),  pijecie z kubków, i tylko czasem, z łobuzerskim uśmiechem na ustach, mówicie przed snem  - Mama, am! Cycek, am!  Po czym radośnie chichocząc,  wtulacie się głębiej w zagłębienie ramienia i zasypiacie z uśmiechem na twarzy. 

Moi mężczyźni :D 
Karmienie piersią? To już za nami! To były piękne chwile,  czas jednak, by zrobić krok na przód. Moje dorosłe maluszki! 

Ps.  Możecie zacząć się bać ... za chwilę bierzemy się za pampersy ... :D 

20 komentarzy:

  1. Super starszaki. jak szybko ten czas mija jakie były maluszki te Twoje chłopaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas pędzi ekspresem i to nie naszym, polskim :D Nie czuję tego,chyba że spoglądam na zdjęcia, zrobione, wydawało by się, że tak nie dawno :)

      Usuń
  2. Podziwiam Cię. Na prawdę, ja bym chyba nie dała rady z dwoma na raz maluchami plus starsze :-)
    Jesteś moją bohaterką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dałabyś :) Uwierz mi, jak trzeba to i siła i pomysły się znajdą na wszystko :))

      Usuń
  3. No żaden facet nie ma szans, aby to zrozumieć. No bo jak?
    Jednak myślę sobie, że to unikalna szansa na budowanie niezwykłej relacji matki i dziecka.

    Dzieci rosną, a my ... :)
    I wszystko ma swój czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) Na wszystko przychodzi odpowiednia pora :)

      Usuń
  4. ;-))) ciekawe czy z takim samym rozrzewnieniem napiszesz o pampersach ;-)))
    zaniepokoiły mnie pierwsze słowa... ale myślę, że Kropelki bardziej zaniepokoiło Twoje postanowienie ;-)))
    Spokojnych wieczorów i kolorowych snów - dla Wszystkich Małych i Dużych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam, że o pampersach tylko wspomnę. Coś w tym stylu:

      "Wybaczcie, świętuję, nie będzie mnie przez tydzień ... dzieci bez pampersów, kasiory na koncie więcej, idę się bawić :D"

      Usuń
  5. Powiem szczerze, że tytuł postu sugerował mi, że może chcesz zakończyć przygodę z blogiem... ale jednak nie! Na szczeście wraz z kolejnymi wersami przekonywałam się, że to będzie przejście w kolejny etap życia ;) Powodzenia WAM!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko było by oderwać mnie od blogowego świata :)
      Tak myślę, że na to nasze życie składa się bardzo wiele etapów. A to, gdzie się kończą i zaczynają, zależy tylko od nas :)) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Mam ciarki, pięknie napisałaś - cudownie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dana mi została cudowna możliwość. Możliwość karmienia piersią, ba! Karmienia piersią dwójki dzieci jednocześnie! To były cudowne chwile, i mi samej dało ogromnie dużo, zwłaszcza, że od początku mówiono, że rzadko się zdarza by udało się wykarmić dwójkę dzieci jednocześnie. To był cudowny okres :)

      Usuń
  7. Cudne chwile jeszcze przed Wami a post świetny osobisty i bardzo wzruszający

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Dużych chłopaków ... ehh ...
      Gdzie są moje dzidzie? :P

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)