piątek, 13 listopada 2015

Trzynastego

Nie no dziś piątek? Piątek 13? Co tam, to jakieś przesądy. Przecież dzień tak zwyczajnie się zaczął … zaspaniem. No ale to nie dzień taki, tylko te pająki, co śniło mi się ze zza komputera wyłażą...  Tak ,te, co spryskane preparatem odgrzybiającym, zamiast paść zaczęły latać, i duże się zrobiły takie, że jak człek laczkiem dotknął, to miliony małych rozłaziły się po ścianie ukrywając się w najmniejszych zakamarkach by rosnąć … i znów się dzielić. O te właśnie! 

 Co podobne do tej wdowy z wczorajszego artykułu, przeczytanego gdzieś  w literaturze, zapewne o tematyce fantasy, tylko odwłokiem się różniły, bo ona ma zadek gładki, z widoczną czerwoną klepsydrą, a moje, choć czarne, to nakrapiane były jak jajo przepiórcze, tyle że czaerwienią i tak samo gładkie … . Całe szczęście, okazało się, że stworów tych nie wykańcza się płynem odgrzybiającym, ale idealnie działa na nie płyn do szyb.

Po takim śnie, to wiecie... .  Człowiek wstaje o piątej rano, tak zmęczony całonocną walką z insektami, szykuje dzieciom kanapki do szkoły i z powrotem głowę w poduszkę wtula. Budzik mam nastawiony.  Nawet trzy. Nic się nie stanie, jak wstanę o tej 6,30.

Dzieci budzić nie trzeba, kochanych. One same wstają, i same radzą sobie doskonale, Odblokowywanie telefonu mają już w małym palcu, choć nie przypominam sobie, bym pokazywała im wzór, jakim odblokowuję. Ale nie uczyłam ich też uruchamiania gier, sprzątania po Mou, wyłączania w czasie gry budzika, czy zabaw z Kicią Angelą, z wyłączaniem w trakcie gry budzika, oraz prób włamania się na gmaila , wyłączając w międzyczasie mój trzeci budzik, który to wraz z dwoma poprzednimi gwarantem miał być moim, że nie zaśpię i że dziecię moje starsze, choć raz w tygodniu na czas do szkoły przyjdzie. Nie przyszło. A potem będzie, na dzień dobry …
  • Tatoooooo, znów spóźniłam się do szkołyyyyyyyy. Mama zaspałaaaaaaaaa.
Ale jak by komputer nie był taki wciągający, i jakby puściła do niego młodsze rodzeństwo pół godzinki wcześniej, i jakby te budziki, co o 6,30 miały dzwonić ... to nie spadła bym z łózka o 7,40, obudzona słowami dziecka
  • Mamooo, a to nie czas szykować się do szkołyyyy?
  • Nie, no skąd. Przecież jesteś gotowa, prawda?
Zastanawia mnie jedno. Wiem, że budziła mnie koło szóstej, prosząc o zgodę na „chwilę gry na komputerze”. Pozwoliłam, dając jeden warunek. Ubierz się, pościel łóżko i możesz grać.

Czy u was w domu skarpetki też nie liczą się do ubioru? Łóżko za to pościeliła. O 7,45, jeszcze przed założeniem skarpetek i spakowaniem, dzień wcześniej przygotowanego plecaka.
  • Roksanka, przecież wczoraj się pakowałaś.
  • Mamoooo, wczoraj tylko tak wrzuciłam książki.
  • Ale …
  • A teraz muszę je przecież poukładać.
No tak. Wiadomo. Musi. Nie będę przecież się wkurzać …
  • CO SIĘ STAŁO W TYM POKOJU!!!!!
  • Ale cioooo?
Zapytała Olunia, bawiąc się w najlepsze z chłopcami, świeżo wywalonymi ze skrzyń zabawkami. Tak, tymi, co je wczoraj do 23:00 tak ładnie układałam i segregowałam. Tu piłki, tam autka, tam pluszaki, tam klocki … . Teraz są tu. Pod moimi stopami. Wszędzie. Dookoła. Zabawkowa Apokalipsa. O 7,47. Gdy ich starsza siostra od dwóch minut powinna pilnie się uczyć, tymczasem układa wcześniej spakowane książki, ścieli wcześniej pościelone łóżko i ubiera nie składające się na ubiór skarpetki.Nie będę się denerwować. Spokojnie. 
  •  Olu, spóźnicie się do przedszkola 
  • My nie idziemy. 
  • Ale jak to? 
  • Nie chcemy dzisiaj iść. 
  • Chcecie zostać w domuuuuu? I co będziecie robić? 
  • „Pśątać!”
No, jak „pśątać”, to okej. Niech im będzie, że zostaną... . Zostali. Co prawda o ósmej postanowili, że jednak idą, ubrali się ładnie sami, plecaki mi przynieśli, śniadanie wpakowali, idą do szkoły.
  • No dobrze, posprzątajcie te wysypane zabawki i was zaprowadzę.
Poszli do pokoju, usiedli, zaczęli się bawić. Jest przed 10 rano. Piję zimną kawę, zjadłam swoje trzecie śniadanie (pierwsze dwa wylewitowały mi z talerza, zanim zdążyłam zaparzyć sobie i przynieść pyszną, cieplutką kawę … ), patrzę na ten zabawkarski armagedon w ich pokoju … .

Ale dziś ładnie się bawią!! Tak razem, bez kłótni, bez bicia … . A podobno dziś piątek. Trzynastego. Słyszeliście?! 
 



4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No i tak trzymać, tylko mamo czemu przez Ciebie dzieci się spóźniają? :)

      Usuń
    2. A się jakoś zorganizować rankiem nie mogę. Wynika to z tego, że Roksance w tym roku przesunęli dzwonek z 8:00 na 7:45, i ona tak zaczyna pierwszą lekcję, a maluchy przedszkole zaczynają od 8 (od 7 do 8 jest ale płatne) , i tak kombinuję ,żeby wszystkich uszykować, dać śniadanko, przeprowadzić Roksankę przez ulicę, wrócić, ubrać resztę, zaprowadzić ... ;) No, tak mniej więcej to wygląda ;)

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)