Słonecznie i deszczowo, cieplutko i wietrznie, płacząco i miło
- tak nam minęła pracowita sobota.
Firany poprane wiszą z powrotem na oknach,
w ogródku jak co dzień ostatnio cosik podłubane.
Obiad w domku, szumnie piknikiem został nazwany.
Wróć ... miał być piknik, ale z racji ruchliwości chłopców
i silnego wiatru zmieniliśmy zdanie.
Koc wylądował na stole, a do tego sałatka z pekinki z ogórkiem pomidorem i rzodkiewką, oraz chlebek z wędlinką i serem zapiekany w piekarniku.
Wszystko podane oczywiście na zastawie piknikowej :P
Co by nie było piknik to piknik!
Popołudniową porą dzieciaczki zgarnęliśmy
i tyle nas było co kurz za wózkiem się ciągnął wielką chmurą suchości.
Dzieciaczki w siódmym niebie,
bo rodzinnie napad na plac zabaw zorganizowaliśmy, zajmując go tylko dla siebie.
W sumie trochę to chyba dziwne,
że w sobotnie popołudnie żywej duszy na placu zabaw nie było.
Ba nawet Janek za długo posadzony na trawie nie płakał.
(A płacze zawsze, bo boi się kruszynka moja trawy i piasku
i reaguje na nie zawsze tak jak Oskar na wodę.
Czyli wyje wniebogłosy z nóżkami u góry byle jak najmniej tego czegoś dotykać).
Za to huśtawki?
Uuu... to dopiero żywioł!
Chyba godzinę latali tam i z powrotem tylko watrę przy huśtawkach z mężem co chwila zmienialiśmy co by chłopców samych na tym przybytku szczęśliwości nie zostawiać!
Jednym słowem - było Suuupper!
Pod wieczór za to zagrzmiało, lunęło, tak z zaskoczenia,
że sama mało z parapetu nie spadłam lecąc po pranie (akurat firany wieszałam :p)
No ale co było robić jak na dworze trzy sznury prania,
każdy z innej partii prania,
i na jutro część być miała
- a tu leje.
Na szczęście okna nie zbiłam, się nie zabiłam,
a pranie jeszcze jako tako suchawe nawet było :)
Dzień więc zaliczam do udanych,
ba, nawet bardzo udanych!
A teraz czas na relaks, z różowymi pazurkami, Melisą w kubeczku i drażami czekoladowymi na zagrychę!
Mnie wiatr też pokrzyżował plany piknikowe. Miał być piknik w weekend i nie da rady :(
OdpowiedzUsuńTak to już z pogodą jest :) Dlatego zrobiliśmy pseudo piknik w domu :)
UsuńA u nas upały były i ani grama wiatru.
OdpowiedzUsuńKurczę... Podziwiam Cię, bo ja czasem z jednym nie potrafię wszystkiego ogarnąc...
Ja to wogóle nie ogarniam :D Mążsię śmiał ostatnio bo tak się zakręciłam że nawet nie wiedziałam co mu odpowiedziałam na zarzut zbty głośnego klikania. A brzmiało to załżon ... :D Ale tak to jest jak się tworzy posta a ktoś nad uchem marudzi. Zabijcie mnie a i tak nie powiem co na myśli miałam :P Bo nie wiem :))
Usuń