niedziela, 19 maja 2013

Sobota :)

Słonecznie i deszczowo, cieplutko i wietrznie, płacząco i miło 
- tak nam minęła pracowita sobota.
 Firany poprane wiszą z powrotem na oknach, 
w ogródku jak co dzień ostatnio cosik podłubane. 

Obiad w domku, szumnie piknikiem został nazwany. 
Wróć ... miał być piknik, ale z racji ruchliwości chłopców
 i silnego wiatru zmieniliśmy zdanie.
 Koc wylądował na stole, a do tego sałatka z pekinki z ogórkiem pomidorem i rzodkiewką, oraz chlebek z wędlinką i serem zapiekany w piekarniku. 
Wszystko podane oczywiście na zastawie piknikowej :P 
Co by nie było piknik to piknik!

 Popołudniową porą dzieciaczki zgarnęliśmy 
i tyle nas było co kurz za wózkiem się ciągnął wielką chmurą suchości. 
Dzieciaczki w siódmym niebie, 
bo rodzinnie napad na plac zabaw zorganizowaliśmy, zajmując go tylko dla siebie. 
W sumie trochę to chyba dziwne, 
że w sobotnie popołudnie żywej duszy na placu zabaw nie było. 
Ba nawet Janek za długo posadzony na trawie nie płakał. 
(A płacze zawsze, bo boi się kruszynka moja trawy i piasku
 i reaguje na nie zawsze tak jak Oskar na wodę. 
Czyli wyje  wniebogłosy z nóżkami u góry byle jak najmniej tego czegoś dotykać).
 Za to huśtawki? 
Uuu... to dopiero żywioł! 
Chyba godzinę latali tam i z powrotem tylko watrę przy huśtawkach z  mężem co chwila zmienialiśmy co by chłopców samych na tym przybytku szczęśliwości nie zostawiać! 
Jednym słowem - było Suuupper!
 Pod wieczór za to zagrzmiało, lunęło, tak z zaskoczenia, 
że sama mało z parapetu nie spadłam lecąc po pranie (akurat firany wieszałam :p) 
No ale co było robić jak na dworze trzy sznury prania, 
każdy z innej partii prania,
 i na jutro część być miała 
- a tu leje. 
Na szczęście okna nie zbiłam, się nie zabiłam,
 a pranie jeszcze jako tako suchawe nawet było :) 
Dzień więc zaliczam do udanych, 
ba, nawet bardzo udanych! 

A teraz czas na relaks, z różowymi pazurkami, Melisą w kubeczku i drażami czekoladowymi na zagrychę! 































4 komentarze:

  1. Mnie wiatr też pokrzyżował plany piknikowe. Miał być piknik w weekend i nie da rady :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już z pogodą jest :) Dlatego zrobiliśmy pseudo piknik w domu :)

      Usuń
  2. A u nas upały były i ani grama wiatru.
    Kurczę... Podziwiam Cię, bo ja czasem z jednym nie potrafię wszystkiego ogarnąc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wogóle nie ogarniam :D Mążsię śmiał ostatnio bo tak się zakręciłam że nawet nie wiedziałam co mu odpowiedziałam na zarzut zbty głośnego klikania. A brzmiało to załżon ... :D Ale tak to jest jak się tworzy posta a ktoś nad uchem marudzi. Zabijcie mnie a i tak nie powiem co na myśli miałam :P Bo nie wiem :))

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)