Nie lubię domowych porządków!
A wy lubicie?
Zaraz północ, a ja rozglądając się po domu stwierdzam,
że jak bym dziś nie kiwnęła placem to i tak mieszkanie wyglądało by tak samo ... .
Od rana porządki, obiad, porządki, kolacja, porządki, usypianie ...
i dalej mam w domu bałagan.
Ehh. Ciężkie jest życie mamy.
I to niezależnie od tego ile ma się dzieci.
Czasem jedno dziecko potrafi nabałaganić tak, jak by co najmniej cały oddział przedszkolny przemaszerował przez dom.
Moje dzieci są tego znakomitym przykładem.
A największym autorytetem w tej kwestii jest Roksanka.
Nie wiem czy nauczę ją kiedyś, żeby po sobie sprzątała ... jej zabawy są tak ... nieskoordynowane?
Co dwie minuty bierze nową rzecz,
co chwila coś innego a poprzedniej zabawki oczywiście na miejsce nie odłoży, bo po co, przecież za chwile będzie się nią bawiła!
Z ubraniami jest tak samo.
Kocha się stroić, przebierać, ale ubrania które zdejmuje najczęściej rzuca tam gdzie stoi.
Mówimy, tłumaczymy, rozmawiamy, pokazujemy,
wskazujemy zabawki jako jeden z głównych powodów jej urazów
(wiecie, potknięcie się o lalę, stanięcie na klocka, kredkę, połamanie foremki której się nie zauważyło ... ) Ale jakoś nie możemy na nią wpłynąć.
Ona po prostu ma chyba tyle myśli w głowie, że nie nadąża sama za sobą :)
Ale ćwiczymy, uparta jest mama i gdacze co chwila, bo jak nie zagdacze to Roksanka nie zrobi.
Ale ile bym na nią nie narzekała, to i tak muszę stwierdzić, że bez niej miałabym dużo gorzej.
To ona pilnuje chłopców i Oli, gdy ja szykuję obiadek,
to na odciąga od moich nóg chłopców, gdy idę z talerzem zupy
i nie zdążę umknąć przed sprytnymi łapkami chłopców,
którzy zaraz stają przy moich nogach próbując sięgnąć jak najwyżej.
To ona urządza przedstawienia, pokazy mody, tańców, wymyśla wierszyki które potem namiętnie recytuje naszej małej widowni.
Mąż mój swój prezent na Dzień Ojca dostał w chwili, gdy Roksanka po raz pierwszy zobaczyła reklamę z Oreo.
Sama, bez niczyjej pomocy, w tajemnicy przed wszystkimi przygotowała laurkę dla Tatusia ... .
To wspaniała, bardzo ufna względem innych dziewczynka.
Czasami mnie to martwi.
Bardzo martwi.
Ona nie boi się obcych, nie wstydzi się.
Każdego wita jak domownika, od razu zasypując gradem pytań i zapraszając na nocleg i posiłek ... .
Każdy jest "Swój", każdy to wójek, ciocia ... rodzina.
I wiem, niestety wiem, że to moja wina. Za szybko poszłam do pracy, za wiele miała opiekunek, gdyż każda się godziła, by to dniu, tygodniu stwierdzić, że jej jednak za ciężko ...
W sumie, zanim znaleźliśmy dopowiednią dla niej opiekę, Roksanką zajmowało się sześć osób.
I jak ja mam teraz nauczyć ją dystansu do obcych?
Jak pokazać, że nie każdy jest swój,
że na świecie nie ma tylko wójków i cioć,
że gdzieś tam, może czychać na nią niebezpieczeństwo?
Jak obronić ją przed potencjalnym zagrożeniem?
Jak naprawić swój błąd?
spróbuj mojego sposobu : to co nie sprzątnięte kierunek kosz!!!!
OdpowiedzUsuńjak któreś zostawiało to chowała,na pytanie gdzie to jest , odpowiadałam : w koszu .
w sumie skutkuje,tylko adi teraz twierdzi ,że jego pokój ,jego świat ,ami wara od jego pier....lnika ( mam rządzę mordu w oczach gdy do niego wchodzę ,ale reszta domu w miarę :)
To tak naprawdę jedyna rzecz, która działa. Chociaż ostatnio Roksanka wzięła reklamówkę, spakowałą misia, wiaderko i kilka klocków i przyniosła mi mówiąc że już ich nie chce :P
UsuńJa lubię sprzątać, jestem można powiedzieć pedantką ;) I sprzątam codziennie żeby nie zwalać np. na sobotę. A dziecko na razie mam za małe żeby bałaganiło :)
OdpowiedzUsuńJa lubiłam sprzątać, tylko ostatnio mam wrażenie że nic innego nie robię, a efektów nie widać. Ale to w dużej mierze moja wina, bo zaczynam dużo rzeczy na raz, a przy dzieciaczkach ciężko jest mi to wszystko dokończyć.
Usuń