środa, 24 kwietnia 2013

Matki karmiącej problemy

Chłopcy wczorajszą noc przespali tylko z dwoma pobudkami. 
Nie płakali w nocy, nie budzili się na wzajem, każdy dwa razy na jedzenie się obudził i finito. Tak.
 Wiem że myślicie że się cieszę.
 Pewno skaczę pod sufit z radości że wyspana, wypoczęta, że idzie ku lepszemu.
 Może i bym skakała, może bym się cieszyła.
 Ale mnie nie tak łatwo zadowolić. 

Bo jak tu się cieszyć gdy budzisz się z dwoma kanciastymi, 
palącymi, wyciskającymi łzy z oczu kamieniami zamiast piersi?
 No pytam się, jak?
 Czy moje pragnienie by dzieci trochę dały mi pospać to było aż tak wiele?
 Czy prosiłam o za dużo? 

Dawno tak podle się nie czułam. 
Piersi bolą mnie tak bardzo, że nie czuję nawet jak dzieci mnie gryzą. 
Chyba osiągnęłam nieprzekraczalny próg bólu. 
Bo widzę że mały karakan zaciska na sutku swoje bezzębne dziąsełka patrząc słodko mamusi w oczka tym swoim przekornym spojrzeniem pt. i co mi zrobisz? a ja nic. 
Bolało tak jak wcześniej. 
Czyli tak, że  nie mogłam o niczym innym myśleć jak o bólu. 
Dziś też boli. 
Ciut mniej, a i piersi są odrobinę bardziej miękkie. 
Nie są jeszcze gładkie, czuję grubienia i nierówności, widzę je, ale jest ciut lepiej.
 Całe wczorajsze popołudnie przesiedziałam klnąc pod nosem na czym świat stoi, 
próbując ściągnąć okarm na zmianę laktatorem, ręcznie 
i przystawiając chłopców do piersi. 
Ciepłe okłady przed, schłodzony i utłuczony kapuściany liść po ... zgadnijcie ile udało mi się ściągnąć laktatorem?
20 ml, w ciągu 3 godzin.
 20 ml.
 Niestety stwierdzam, że najlepszym laktatorem są jednak dzieci.
 Na razie walczę, by jak najbardziej odciążyć piersi, by ściągnąć jak najwięcej pokarmu. Dopóki nie mam zapalenia. 
Czuję się podle, wszystko mnie boli, czuję że idzie,
 ale póki co nie mam jeszcze wysokiej gorączki.
 Czyli jest czas by walczyć. 

Dla mnie to czarna magia. 
Karmiłam Roksankę, karmiłam Olunię ... ale czegoś przy nich nie miałam. 
Teraz mam zamiast jednego szkraba szkraby dwa. 
Teoretycznie więc pojęcie nawału pokarmu, pojęcie zapalenia piersi powinno mnie nie dotyczyć.
 A jednak. 

To nie pierwszy raz. 
Od narodzin chłopców miałam już cztery takie akcje. 
Z czego pierwsza była najgorsza, 
bo skończyła się czterdziestostopniową gorączką, 
ogólnym osłabieniem, niechęcią do jedzenia i picia. 
Wtedy myślałam że na prawdę się wykończę. 
Mąż karmił mnie na siłę. ie chciałam jeść. 
Nie czułam potrzeby jedzenia. 
Jedyne, czego potrzebowałam to spania. 
Tydzień czasu leżałam w łóżku, dzieci dostawałam do karmienia i to była cała moja aktywność. 
Ale tak nie bolało. 
W sumie wtedy ze dwa kanaliki miałam przytkane. 
To wszystko. W dwóch miejscach bolesne zgrubienia, a ja odlatywałam.
 Nie kontaktowałam. 
Nie myślałam. 
Chciałam tylko spać. 

Dlatego teraz tak walczę. 
Nie mogę pozwolić sobie na powtórkę. 
Nie mogę dopuścić do stanu zapalnego. 
Jeżeli rozłoży mnie tak jak wtedy nie będę w stanie zająć się dziećmi. 
A mąż wolnego nie dostanie. 
Nie dostanie, bo nasza pani doktor nie traktuje zapalenia piersi jak choroby,  
jest zdania że moje odczucia to wymysł, 
bo jestem leniwa, 
bo nie chce mi się zajmować domem,
 to się położę i leżę. 
A że gorączka? 
No przecież normalne to jest.
 Żadna rewelacja. 
Dawać dzieciom cyca i tyle.
 Cała jej profilaktyka i całe jej leczenie. 
Daj cyca... i kiedyś przejdzie. 

Przejdzie albo i nie. 
Wiele się naczytałam o ropniakach, które z takich zatorów mogą powstać. 
O zakażeniach wirusowych i bakteryjnych. 
O konieczności leczenia zapalenia chirurgicznie. 
Moje piersi są dość pociachane.
 W zupełności im to wystarcza co mają. 

Więc walczę. 


A Wam miłego dnia życzę. 


7 komentarzy:

  1. Ja wiem jak to boli, raz przez to przechodziłam. Tak więc współczuję skoro to u ciebie nie jest pierwszy raz. (Ja już nie karmię piersią, od pół roku, ale mleko nadal mam w znikomych ilościach. Jeszcze mi się całkowicie nie zatrzymała laktacja, pomimo tego, że tyle czasu minęło.) Mnie oprócz okładów pomagał prysznic. Stawałam pod prysznicem lekko pochylona i polewałam biust ciepłą wodą. Po chwili pod wpływem ciepła i masażu wodą mleko zaczynało samo wypływać z piersi. Gdy już całkiem ładnie leciało, przenosiłam się nad umywalkę i tam okrężnymi ruchami masowałam i lekko wgniatałam twarde i zatkane kanaliki. Jak widziałam, że mniej leci to znowu pod prysznic i ciepła woda. Czasami to 30 min mi zajmowało, ale przynajmniej nie miałam kamieni zamiast piersi. Spróbuj, może i tobie pomoże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za radę :) Tego nie próbowałam :)

      Usuń
    2. też praktykowałam patent z cieplutką wodą :)

      Usuń
  2. No widzisz, Ty masz taki problem a ja znowu czułam się podle (i nadal czuję) bo karmić nie mogłam... :( Ale mam nadzieję, że minie i szybko wrócisz do siebie. I oby się nie powtarzało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pownnaś nigdy czuć się podle tylko dlatego że nie mogłaś karmić piersią. Żadna z nas nie jest doskonała. I wszystkie jesteśmy wspaniałe :)

      Usuń
  3. Współczuję ci, nie dość ,że jesteś wyczerpana swoim stadkiem ,to jeszcze lekarza masz nieprzychylnego , mnie zapalenie dopadło przy gabi - koszmar , ból ,gorączka, skończyło się na antybiotyku, trzymaj sie i odpoczywaj ile sie da ( podobno popijanie rumianku pomaga ustabilizować pokarm )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko przy tej bandzie łobuzoaków odpocząć ale spróbuję :)

      Usuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)