niedziela, 5 maja 2013

Pracowicie :)

Piękny słoneczny wczorajszy dzień tchnął siłą, optymizmem i nadzieją. 
Pranie, suszenie, pranie ... porządki i ogród ... 
tak w skrócie minął nam wczorajszy dzień. 
Leniwie nie było :) 
Ale było bardzo przyjemnie. 
Nic na siłę. 





















O dziwo - chciało mi się! 
Słoneczko cieplutkie, świergot ptaków, zieleń traw i uśmiech dzieci dawały motywacje by robić więcej i więcej. 
Był i spacer i zabawa, 
matka za szpadel chwyciła i nawet troszkę w ogródku przekopała 
a zadanie to nie lada bo wszędzie te przeklęte korzenie pokrzywy 
- dłuugie, plączące, siejące to paskudztwo po całym ogrodzie. 
Pracy jeszcze co nie miara, zrobione malutko, ale zawsze ciut więcej ... zawsze ciut bliżej. 
Choć tak prawdę mówiąc to wciąż dalej niż bliżej ... ale to nic. 

 



















W ogrodzie nie zrobiłam wiele - mój pomocnik postarał się bym była czymś innym zajęta. 
W końcu poddałam się - gdy mały wsadził do buźki grudkę ziemi ... nie zdążyłam złapać :(. 
Ale za to jak się cieszył jak mama buźkę płukała. 


W głos się hihrał! 
Chyba cieszył się, że w końcu udało mu się mamę wykiwać. 
Janek za to przespał cały pobyt na dworze. 
Jak prawdziwy facet naciągnął kapelusz na twarz i już go nie było :) 
Kocham takie dni pełne słońca i energii, dające siłę i nadzieję, pozwalające marzyć. 
Jeden tylko mały zgrzyt, malutka zadra w sercu powstała, 
co za kilka dni zginie, 
albo zostanie przeniesiona w inne miejsce, głęboko ukryta, 
by nikt nie widział. 
Ale to takie moje marudzenie. 
Nie istotne, nie znaczące. 
Nie ważne. 























Ale ale!
 Taki wczoraj miałam dzień, że o 22,00 razem z dziećmi już smacznie spaliśmy. 
Tak. Padłam dzieci usypiając. 
Bez FB i bez bloga. 
Bez konkursów ba, nawet bez wieczornej kolacji i rytualnej wieczornej herbatki z melisy 
co od środka rozgrzewa, uspokaja i wycisza. 
Padłam po prostu i tylko na karmienia ślepka otwierałam, 
by nakarmić i dalej się oddać błogiemu nic nierobieniu.
 By oddać się w objęcia morfeusza i spać, spać, spać. 
A dzisiaj? Dziś to się jeszcze zobaczy :) 
Żałuję tylko że to niedziela, bo szpadel kusi woła - choć do mnie. 
Nie chce mi się lenić, nie mam po czym odpoczywać. 

Ja chcę działać, 
chcę coś robić, 
potrzebuję!

6 komentarzy:

  1. Uśmiech Twojego synka jest rozbrajający :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam takie domowe dni, pozytywnie wypełnione fajną pracą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze moni , przydałby ci się wózek dla trójki z dostawką na roksę

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się z każdych odwiedzin, z każdego komentarza. Zapraszam Was do siebie licząc po cichu, że spodoba Wam się w naszym małym magicznym świecie :)